M·A·C już kolejne nowości szturmem wprowadza do salonów, a ja jeszcze o "starej" limitce z zeszłego miesiąca. W sklepach są nadal do kupienia pojedyncze rzeczy z It's A Strike, na stronie również można je kliknąć, może kogoś jeszcze skuszę na zakupy last minute.
Nie będę się dużo rozwodzić nad motywem przewodnim kolekcji - jest nim gra w kręgle, u nas jeszcze nie aż tak popularna jak za Wielką Wodą. I o ile temat mnie nie zaintrygował, o tyle kolorystyka kosmetyków już owszem! To idealna jesienna kolekcja, zarówno cienie jak i szminki świetnie pasują do obecnej aury.
Zacznę od cieni - w tej kolekcji pojawiło się ich aż 6. Wybrałam dwa, które wydawały mi się najbardziej atrakcyjne czyli Bowlrama i 300 Game. Uwielbiam limonkę (nazwa bloga znikąd się nie wzięła) i fiolety w każdej postaci. Bardzo lubię także, kiedy łączy się te dwa kolory.
O 300 Game nie czytałam zbyt pochlebnych komentarzy, jednak przy sprawdzaniu odcienia w salonie spodobał mi się na tyle, że postanowiłam zaryzykować. Głównym zarzutem w stronę tego cienia, jaki wyczytałam na zagranicznych blogach, jest słaba pigmentacja i przez to problemy w aplikacji. Ponieważ jest to wykończenie matowe - faktycznie praca z nim może przysporzyć pewnych drobnych problemów, ale nie jest to nic, z czym nie można by było sobie poradzić. 300 Game ma piękny odcień oberżyny.
Bowlrama jest przepiękną zażółconą satynową limonką, nie ma z nią problemów przy aplikacji, ma świetną pigmentację i szałowo podbija niebieską tęczówkę. Uwielbiam :) Chyba nigdy się nie wykuruję z takich cieni.
Oczywiście od razu poczułam się w obowiązku niemalże, żeby nałożyć je na oczy :) Kilka wersji.
Szminki to moja kolejna słabość, i choć mam ich już tyle w swojej kolekcji, ciągle zachciewa mi się nowych! Obok tych dwóch niestety nie udało mi się przejść obojętnie. I tym sposobem wzbogaciłam zbiór o odcienie Bowl Me Over i Babes and Balls.
Babes and Balls jest bardzo ładnym ciemnym odcieniem ciepłego fioletu w matowym wykończeniu. Jest łatwa w aplikacji, nie ciągnie skóry ust, nie jest mocno wysuszająca, choć zawsze pod maty preferuję dobrze nawilżone wargi. Kolor jest przepiękny! Perfekcyjny na jesień i bardzo seksowny!
Bowl me Over z kolei to klasyczny, elegancki i ponadczasowy brąz. Nie sądziłam, że tak dobrze będę się czuła w takim "retro" odcieniu. Co dziwniejsze - ta szminka ma także retro wykończenie - retro matte (czyli powinna być suchym tępym matem), a tymczasem rozprowadza się i nosi jak marzenie. Gładziutka, równomiernie pokrywająca usta, dla mnie coś wspaniałego!
Tak wygląda cała twarz - oczy i usta jak wyżej :)
Jestem mocno zaskoczona tą kolekcją - z początku sądziłam, że nic mnie w niej nie skusi, a okazała się być sporym zaskoczeniem, na plus.
Zostawiam Was zatem z postem, a już wkrótce kolejna porcja nowości z M·A·C: kto śledzi Instagram to wie, co się szykuje :) Kto nie - zachęcam - KLIK.
Zacznę od cieni - w tej kolekcji pojawiło się ich aż 6. Wybrałam dwa, które wydawały mi się najbardziej atrakcyjne czyli Bowlrama i 300 Game. Uwielbiam limonkę (nazwa bloga znikąd się nie wzięła) i fiolety w każdej postaci. Bardzo lubię także, kiedy łączy się te dwa kolory.
O 300 Game nie czytałam zbyt pochlebnych komentarzy, jednak przy sprawdzaniu odcienia w salonie spodobał mi się na tyle, że postanowiłam zaryzykować. Głównym zarzutem w stronę tego cienia, jaki wyczytałam na zagranicznych blogach, jest słaba pigmentacja i przez to problemy w aplikacji. Ponieważ jest to wykończenie matowe - faktycznie praca z nim może przysporzyć pewnych drobnych problemów, ale nie jest to nic, z czym nie można by było sobie poradzić. 300 Game ma piękny odcień oberżyny.
Bowlrama jest przepiękną zażółconą satynową limonką, nie ma z nią problemów przy aplikacji, ma świetną pigmentację i szałowo podbija niebieską tęczówkę. Uwielbiam :) Chyba nigdy się nie wykuruję z takich cieni.
Oczywiście od razu poczułam się w obowiązku niemalże, żeby nałożyć je na oczy :) Kilka wersji.
Szminki to moja kolejna słabość, i choć mam ich już tyle w swojej kolekcji, ciągle zachciewa mi się nowych! Obok tych dwóch niestety nie udało mi się przejść obojętnie. I tym sposobem wzbogaciłam zbiór o odcienie Bowl Me Over i Babes and Balls.
Babes and Balls jest bardzo ładnym ciemnym odcieniem ciepłego fioletu w matowym wykończeniu. Jest łatwa w aplikacji, nie ciągnie skóry ust, nie jest mocno wysuszająca, choć zawsze pod maty preferuję dobrze nawilżone wargi. Kolor jest przepiękny! Perfekcyjny na jesień i bardzo seksowny!
Bowl me Over z kolei to klasyczny, elegancki i ponadczasowy brąz. Nie sądziłam, że tak dobrze będę się czuła w takim "retro" odcieniu. Co dziwniejsze - ta szminka ma także retro wykończenie - retro matte (czyli powinna być suchym tępym matem), a tymczasem rozprowadza się i nosi jak marzenie. Gładziutka, równomiernie pokrywająca usta, dla mnie coś wspaniałego!
Tak wygląda cała twarz - oczy i usta jak wyżej :)
Jestem mocno zaskoczona tą kolekcją - z początku sądziłam, że nic mnie w niej nie skusi, a okazała się być sporym zaskoczeniem, na plus.
Zostawiam Was zatem z postem, a już wkrótce kolejna porcja nowości z M·A·C: kto śledzi Instagram to wie, co się szykuje :) Kto nie - zachęcam - KLIK.

Obydwie pomadki bardzo mi się podobają, ale jednak Babes and Balls skradła me serce <3 Uwielbiam takie odcienie, zwłaszcza jesienią :)
OdpowiedzUsuńJakie wspaniałości. Szminki zachwycające
OdpowiedzUsuńkolory pomadek niestety dla mnie za ciemne, ale ja się skusiłam na puder upiększający ;)
OdpowiedzUsuńPomadki są mega <3
OdpowiedzUsuńMialam kiedys taka limonke shiheido i uwielbialam ja!
OdpowiedzUsuńTa limonka i obie szminki mnie uwiodły, przepadłam! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam pomadki z MACA ale to akurat nie moje kolory , ostatnio czaję się na heroine, piękny fiolet 😃
OdpowiedzUsuńUwielbiam pomadki z MACA ale to akurat nie moje kolory , ostatnio czaję się na heroine, piękny fiolet 😃
OdpowiedzUsuńSuper oczka :)
OdpowiedzUsuń