Będąc w Londynie miałam w końcu okazję sama odwiedzić Debenhams (kocham!), gdzie trafiłam na przesympatyczną konsultantkę z Urban Decay. A że akurat tyle co pokazała się nowa kolekcja, więc sami rozumiecie... Dodatkowo, przy zakupach powyżej wyznaczonej kwoty do zakupów dołączano zestaw próbek w ślicznej kosmetyczce więc tym bardziej była okazja do zakupów.
Miałam wcześniej pewne rozeznanie, wiedziałam na pewno, że chcę capnąć róż Rapture. Cienie brałam spontanicznie i jestem bardzo zawiedziona, że polska Sephora wprowadziła do sprzedaży tylko wybrane odcienie wszystkich produktów z tej serii... Nie dostaniecie więc u nas odcienia Tonic, który jest po prostu magiczny... Innego, który mi się podoba również nie ma w ofercie (Sideline), na szczęście niedługo dzięki pomocy pewnej dobrej duszy, będzie mój. Szkoda tylko, że trzeba kombinować, nawet kiedy marka jest obecna w sprzedaży w naszym kraju...
Cienie z tej kolekcji są przepiękne. Wszystkie trzy, które posiadam, to duochromy z bajerancką opalizacją. Dive Bar to chabrowy niebieski, który opalizuje przepięknym fioletem; Tonic jest jaśniutkim liliowym odcieniem, który ma zielono-turkusową opalizację; Lounge najciężej mi opisać, bo obie tonacje są równie mocno widoczne, powiedziałabym, że to brąz bardzo silnie opalizujący na zielono - taki żuczek. Jeśli chodzi o pigmentację i trwałość, to jak w przypadku cieni w paletach, w przypadku Urban Decay nie ma na co narzekać. Cienie pięknie się blendują, dzięki efektowi duochrome jednym cieniem można tak naprawdę wykonać większą część makijażu oka. Efekt kameleona widać najlepiej na czarnej bazie. Na końcu posta pokażę Wam dwa makijaże z tymi cieniami w roli głównej.
Róż Rapture pokochałam od pierwszego użycia. To kolor dość nietypowy jak na róż. Jest fioletowy choć dzięki złotawo-brzoskwiniowej opalizacji nie jest mocno zimny. Dla mojej karnacji jest akurat - bardzo lubię róże w takich odcieniach. Jest satynowy, delikatny, choć nakładać go warto ostrożnie bo na pędzel nabiera się spora ilość pudru. Bardzo podoba mi się to, jak wygląda po nim skóra, nie wchodzi w pory, policzki są okraszone subtelnym blaskiem. Och i ach :)
I wszystko byłoby pięknie i kolorowo, gdyby nie... błyszczyk. Oj ale jestem załamana... Odcień Assassin i wykończenie piękne - boska malinowa czerwień (na swatchach) i mnóstwo pięknych drobin. Niestety, po pierwsze zapach... Z jednej strony uspokoiłam się bo podobnie śmierdzi mój Revlonowy błyszczyk i myślałam, że jest zepsuty. Tu o zepsuciu nie może być mowy bo kolekcja tyle co weszła. Zapach jest ostry, chemiczny, nieprzyjemny. No ale dobrze, błyszczyk to nie woda perfumowana. Na swatchach prezentuje się pięknie. Robi taflę i ma piękne krycie. Co więc dzieje się takiego, że to co zachwyca na dłoni, na ustach jest ... nieciekawe, żeby nie użyć brzydszego słowa..? Nie wiem, ten błyszczyk pozostanie moją tajemnicą.
Jedna warstwa:
Przy dwóch jest lepiej z odcieniem, ale błyszczyk robi nieziemskie prześwity, z nałożeniem kolejnej warstwy miałam niebotyczny problem, nic nie chciało się wyrównać, nie wiem, dla mnie to taki maly koszmarek - cichy "zabójca" portfela ;) if you know what I mean.
A dla wytrwałych - makijaże z użyciem tych produktów na koniec.
Pierwszy wykonany cieniem Lounge. Część zielona opalizuje w ten sposób, bo położyłam ją na delikatnie roztarty zielony cień w kremie z Maybelline. Część brązowa to ten sam cień na cielistym Paint Pocie Soft Ochre. W tym makijażu oprócz cienia Lounge użyłam tylko jasnego cienia w wewnętrznym kąciku i nad cieniem Lounge i fluidline'a M·A·C w odcieniu Shade. Magia. Na policzkach bardzo delikatnie róż Rapture.
W drugim makijażu, dzisiejszym, pierwsze skrzypce gra cień Dive Bar nałożony na bardzo cieniutką warstwę granatowego Paint Pota i roztarty cieniem Tonic. Na policzkach również Rapture.
Co sądzicie o nowej kolekcji Urban Decay? Ja szykuję się jeszcze na jakiś róż do policzków ale kompletnie nie wiem w co celować :)

O mamuniu jakie te cienie są piękne *-*
OdpowiedzUsuńCienie i różsą CUDOWNE <3
OdpowiedzUsuńWszystko cudowne, zuczki jednak najpiekniejsze *.*
OdpowiedzUsuńPiękne cienie! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zapach i krycie błyszczyka nie idzie w parze z kolorem, bo odcień sobie piękny wybrałaś. Ale faktycznie prześwity widać. A mocny, chemiczny, zapach pod nosem, dla mnie byłby nie do przekroczenia. Ewidentnie coś im nie wyszło. Co co cienia Lounge, to kameleon jakiś :)
OdpowiedzUsuńCień Lounge mam, boski jest <3 Skoro ono wszystkie (lub większość) takie czarodziejskie, to na pewno przyglądnę się pozostałym na lotnisku!
OdpowiedzUsuńBłyszczol piękny! Nie wygląda tragicznie, ale mogłoby być lepiej! :I
Róż boski! <3
Cienie są mega :)
OdpowiedzUsuńcienie to nie moja bajka, ale róż i błyszczyk mega!
OdpowiedzUsuńWszystko mi się podoba ogromnie, ale chyba najbardziej ten cień Lounge :)
OdpowiedzUsuńTak w ogóle ten jeden cień nie nazywa się Toxic, tylko Tonic :D
UsuńTak tak, już poprawione :D nie wiem skąd mi się ten czeski błąd wziął. Muszę tylko grafikę poprawić! Dzięki za czujność!
UsuńSuper makijaże, też mam jeden pojedynczy cień od UD i bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńNazwa błyszczyka zabija. ;-P
OdpowiedzUsuńA tak serio, to cienie są świetne. Straszne z nich kameleony. Ten ostatni przypomina mi cień mineralny, który kiedyś miałam - nie pamiętam nazwy, ale był cudny.
Cienie z tej serii są boskie 😍
OdpowiedzUsuńNapracowalas się przy tym poście 👍👍👍👍
w tym niebieskim jest idealnie <3
OdpowiedzUsuńCienie wyglądają fantastycznie :) Jakoś nigdy mnie specjalnie do Urban decay nie ciągnęło ale po zobaczeniu tych cieni ... :D
OdpowiedzUsuńCienie boskie!
OdpowiedzUsuńcień lounge skradł moje serce! piękny kolor i cudownie opalizuje:) uwielbiam duochromy:)
OdpowiedzUsuńo nie, chyba się zakochałam w tych cieniach, róży i błyszczyku o mega chwytliwej nazwie :D Szczególnie dla kogoś, to grał w Assasin Creed :D chciałabym! ♥
OdpowiedzUsuńTen róż jest piękny. Celuję ostatnio w róż o fioletowym odcieniu.
OdpowiedzUsuńPS Z tego co widzę na opakowaniu, to ten fioletowy cień nazywa się Tonic, nie Toxic, choć nazwa Toxic podoba mi się bardziej ;)).
Oczywiście, coś mi weszła nazwa Toxic :))) poprawione!
UsuńRóż jest cudowny!
Ten róż jest cudny ;-)
OdpowiedzUsuńCienie też super , ale jakoś nie przepadam za kupowaniem pojedyńczych cieni , bo są mało praktyczne.
Jakie cukiereczki! Piękne :))
OdpowiedzUsuńTen roz jest piekny!
OdpowiedzUsuńKusicielka :)
OdpowiedzUsuńKasiu, ten drugi makijaż jest przepiękny. Świetnie CI wyszedł. Teraz mi się marzy takie oko!
OdpowiedzUsuńA błyszczyk mi się podoba, trochę taki transparentny. Fajny efekt. Jak będziesz chciała się go pozbyć to daj znać ;P
Róż wygląda ładnie, chociaż na mojej cerze pewnie by się nie sprawdził ten kolor :)
OdpowiedzUsuńCienie są świetne :)
OdpowiedzUsuńRóż wygląda rewelacyjnie:)
OdpowiedzUsuń