Uwielbiam odkrywać nowe marki i przekonywać się do różnych produktów. Dzięki blogowaniu mam czasem szansę wypróbować kosmetyki, po które sama bym nie sięgnęła, z różnych powodów. Ten peeling trafił do mnie już chwilę temu. W kwestii peelingów jestem bardzo ostrożna, nie wszystko mi pasuje, nie każde uczucie oleistej warstwy na skórze toleruję (dlatego między innymi nie przepadam za produktami peelingującymi Pat&Rub choć wiem, że mają rzesze fanów). Gdy więc zobaczyłam ten produkt w paczce od marki, podeszłam do niego jak pies do jeża. Jak się okazało - bezpodstawnie.
Firma Stenders ma w swojej ofercie 4 rodzaje peelingu cukrowego. Ja zostałam zaproszona do zapoznania się z wersją rumiankową. Lubię zapachy ziołowe, ale w tej materii dość ciężko mnie zadowolić. Łatwo jest ziołowy aromat zepsuć, a ja lubię takie prawdziwe, rzeczywiste. Ogromnym zaskoczeniem był więc dla mnie zapach tego rumiankowego peelingu - jest niesamowicie ... prawdziwy. Pierwszy niuch i nie można zapachu pomylić z niczym innym. To po prostu mocna herbata ze świeżych koszyczków rumianku! Zresztą - kiedy przyjrzymy się strukturze samego produktu to zauważymy sporo pływających w olejkach rumiankowych cząsteczek.
Nie jestem jakąś psychofanką składów, nie boję się chemii zawartej w kosmetykach, równą sympatią darzę te naturalne i te mniej (zwłaszcza, jeśli te mniej dotyczą włosów). Z tego też względu nie bardzo orientuję się w składach. Ale coś mi mówi, że jeśli skład zaczyna się od: cukru (który jak wiemy jest tu bazą ścierającą), oleju z pestek winogron, oleju z moreli, oleju ze słodkich migdałów czy suszonych kwiatów rumianku to będzie dobrze. Skład wkleję Wam na końcu ale znajduje się on także na stronie producenta: Stenders (KLIK).
Jak wiele tego typu peelingów - ten również przed użyciem należy wymieszać, tak aby cukier połączył się z olejkami. Porcją mniej więcej jednej płaskiej łyżki peelinguję łydki, ramiona i dekolt / biust. Z początku obawiałam się, że skoro to tłuścioch bazujący na olejach to będę po nim strasznie oblepiona. Nie umiem tego wyjaśnić ale takie właśnie uczucie towarzyszyło mi za każdym razem, gdy próbowałam peelingu P&R. Jakby moją skórę oblepiał wosk. Jestem więc bardzo zadowolona, ponieważ nic takiego nie dzieje się w przypadku tego produktu. Owszem, czuję na skórze delikatne natłuszczenie, ale nie jest to nic nieprzyjemnego, zatykającego. Wręcz odwrotnie - podoba mi się ten efekt, bo nie czuję potrzeby stosowania balsamu po tym peelingu. Skóra jest nawilżona ale nie przeładowana dobroczynnymi składnikami.
Moc zdzierania jest dla mnie idealna - dla mojej skóry (podkreślam to, bo jak wiadomo to zawsze kwestia bardzo indywidualna) jest to optymalny poziom. Nie jest zbyt ostry ale jednocześnie to nie są mikroziarenka, które ledwie można wyczuć.
Jeśli zastanawiacie się nad fajnym produktem do peelingu ciała - zachęcam do wypróbowania. Mnie ogromnie kusi truskawkowa wersja i nie wiem czy czasem nie skuszę się na nią! Peeling dostajemy w opakowaniu 250g za 55,90zł, ale co chwilę widzę na stronie jakieś promocje :) Warto więc polować bo jakiś czas temu mignęła mi wersja różana za około 28zł.
Firma Stenders ma w swojej ofercie 4 rodzaje peelingu cukrowego. Ja zostałam zaproszona do zapoznania się z wersją rumiankową. Lubię zapachy ziołowe, ale w tej materii dość ciężko mnie zadowolić. Łatwo jest ziołowy aromat zepsuć, a ja lubię takie prawdziwe, rzeczywiste. Ogromnym zaskoczeniem był więc dla mnie zapach tego rumiankowego peelingu - jest niesamowicie ... prawdziwy. Pierwszy niuch i nie można zapachu pomylić z niczym innym. To po prostu mocna herbata ze świeżych koszyczków rumianku! Zresztą - kiedy przyjrzymy się strukturze samego produktu to zauważymy sporo pływających w olejkach rumiankowych cząsteczek.
Nie jestem jakąś psychofanką składów, nie boję się chemii zawartej w kosmetykach, równą sympatią darzę te naturalne i te mniej (zwłaszcza, jeśli te mniej dotyczą włosów). Z tego też względu nie bardzo orientuję się w składach. Ale coś mi mówi, że jeśli skład zaczyna się od: cukru (który jak wiemy jest tu bazą ścierającą), oleju z pestek winogron, oleju z moreli, oleju ze słodkich migdałów czy suszonych kwiatów rumianku to będzie dobrze. Skład wkleję Wam na końcu ale znajduje się on także na stronie producenta: Stenders (KLIK).
Jak wiele tego typu peelingów - ten również przed użyciem należy wymieszać, tak aby cukier połączył się z olejkami. Porcją mniej więcej jednej płaskiej łyżki peelinguję łydki, ramiona i dekolt / biust. Z początku obawiałam się, że skoro to tłuścioch bazujący na olejach to będę po nim strasznie oblepiona. Nie umiem tego wyjaśnić ale takie właśnie uczucie towarzyszyło mi za każdym razem, gdy próbowałam peelingu P&R. Jakby moją skórę oblepiał wosk. Jestem więc bardzo zadowolona, ponieważ nic takiego nie dzieje się w przypadku tego produktu. Owszem, czuję na skórze delikatne natłuszczenie, ale nie jest to nic nieprzyjemnego, zatykającego. Wręcz odwrotnie - podoba mi się ten efekt, bo nie czuję potrzeby stosowania balsamu po tym peelingu. Skóra jest nawilżona ale nie przeładowana dobroczynnymi składnikami.
Moc zdzierania jest dla mnie idealna - dla mojej skóry (podkreślam to, bo jak wiadomo to zawsze kwestia bardzo indywidualna) jest to optymalny poziom. Nie jest zbyt ostry ale jednocześnie to nie są mikroziarenka, które ledwie można wyczuć.
Jeśli zastanawiacie się nad fajnym produktem do peelingu ciała - zachęcam do wypróbowania. Mnie ogromnie kusi truskawkowa wersja i nie wiem czy czasem nie skuszę się na nią! Peeling dostajemy w opakowaniu 250g za 55,90zł, ale co chwilę widzę na stronie jakieś promocje :) Warto więc polować bo jakiś czas temu mignęła mi wersja różana za około 28zł.

Jak ja lubię jak widać takie kawałki ziół! Kompletnie nie znam tej firmy ale czuję już ten zapach rumianku i wiem,że chcę ten peeling wypróbować na sobie:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zastanawiałam się co to za brudy pływają w peelingu. A to przecież rumianek suszony.
OdpowiedzUsuńciekawa jestem jakby się u mnie sprawdzał, bo ja zdecydowanie lubię mocne zdzieraki więc nie wiem czy nie byłby dla mnie za lekki ;)
OdpowiedzUsuńOoo truskawkową wersję bym chętniej wypróbowała :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że firma dla mnie mało znane. Bardzo lubię naturalne kosmetyki :) z chęcią bym po niego sięgnęła w swoim domowym zaciszu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
miałam parę produktów tej marki, ale peelingu akurat nie:)
OdpowiedzUsuńJak patrzę w ten słoik to mnie jakoś odtrasza ;)
OdpowiedzUsuńFajny, choć dla mnie chyba byłby zbyt płynny - wolę gęstsze peelingi.
OdpowiedzUsuńMiałam ze Stenders kule do kąpieli i były cudowne, więc peeling pewnie też by mi się spodobał. :)
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję ten peeling, ponieważ mam ogromną słabość do ziołowych kosmetyków:) Obecnie używam olejku morelowego do masażu Stenders i również jestem nim zachwycona. Pachnie prawdziwymi owocami i niesamowicie odpręża:)
OdpowiedzUsuńFajny mają w Poznaniu ich sklep, będę musiała skusić się na ten peeling :)
OdpowiedzUsuńja jakoś nie koniecznie przepadam za zapachem rumianku i pewnie z tego względu bym nie kupiła, choć w opakowaniu wygląda ciekawie :D
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki i muszę to nadrobić. Czytając komentarze dziewczyn widzę, że jest się czym pozachwycać.
OdpowiedzUsuń