Benefit na jesień przygotował dla nas kilka nowości, w tym takie oto słodkie cudo - kremowy róż Majorette! Do kremowych produktów podchodzę jak pies do jeża - chociaż po kursie (z którego ostatnią już relację - chlip - zdam Wam za chwileczkę) odrobinę się z tymi kosmetykami oswoiłam, wedle zasady jak mus to mus (a raczej, jak krem to krem, hehe). Dotychczas kremowe róże czy rozświetlacze niezbyt często gościły w mojej kosmetyczce. Główne powody takiego stanu rzeczy były dwa - brak umiejętności równomiernego rozprowadzenia oraz połyskujący "naturalny" efekt, za którym nie przepadam. Jak więc sprawuje się u mnie ten róż? Powiem Wam, że zaskakująco dobrze :) Aż sama jestem zaintrygowana!
Po pierwsze jednak - opakowanie i ta charakterystyczna otoczka. Czyli cały bajer Benefitu w najczystszej postaci. Śliczne okrągłe pudełeczko skrywa w sobie słoneczny środek, który pachnie obłędnie! Powiedziałabym, że kojarzy mi się z owocowym koktajlem, w którym główne skrzypce gra brzoskwinia, ale jest w nim też trochę słodkich mandarynek i minimalna ilość ananasa?? Przynajmniej ja to czuję, kiedy zanurzam nos w tym pudełku :) Według strony Benefit jest tam również aromat granatu. Tak czy inaczej to świeżo-słodki koktajl, który w dodatku czujemy jeszcze chwilę po aplikacji.
Konsystencja jest dla mnie ogromną niespodzianką. Sam produkt jest przyjemnie kremowy, wręcz lekko tłusty kiedy dotykamy jego powierzchnię by nabrać na palec odpowiednią ilość. Jednak w kontakcie ze skórą staje się typowym produktem "cream to powder". Jest matowy, nie ma tego charakterystycznego dla róży w kremie mokrego połysku, nie posiada drobinek. Wiem, że wiele osób lubi glow nadawany przez kremowe produkty. Ja jak już wyżej pisałam nie jestem fanką takiego wykończenia, więc już samo to sprawiło, że po Majorette sięgnęłam z większą ochotą.
Sam kolor jest moim zdaniem bardzo uniwersalny i nie wiem czy komuś mógłby nie pasować. W pierwszym odruchu kiedy nabrałam go na palec przeraziłam się bo wydaje się, że mamy do czynienia z mocno średnią cegłą ;) Po roztarciu natomiast otrzymujemy piękny delikatny koral. To jest chyba pierwszy róż w kremie, który z przyjemnością nałożyłam na skórę i którym na dzień dobry nie zrobiłam sobie ciapek. Bojąc się wklepywać go palcami użyłam pędzla M·A·C 188 o bardzo delikatnym włosiu, które nabiera dosłownie odrobinę produktu więc ciężko jest z nim przesadzić. Wręcz pierwszy raz zdarzyło mi się, że zamiast nałożyć za dużo i mieć problem z roztarciem musiałam produktu dokładać bo nabierany tym pędzlem bardzo delikatnie się aplikował. Nie traktuję tego jako wady. Róż w kremie, który nawet takiemu laikowi jak ja nie robi krzywdy - to duży sukces.
Zresztą zobaczcie go na twarzy - ledwie go widać :) I mnie to cieszy, że nie zrobił mi wielkich matrioszkowych plam. Oczywiście w rzeczywistości był minimalnie bardziej widoczny, zdjęcia trochę go zjadły ale również jestem pewna, że można by go spokojnie dołożyć i też nic by się nie stało. Co mnie również zadowala to jego trwałość. Nie mam tendencji do dotykania twarzy w trakcie dnia więc większość produktów ładnie na mnie siedzi. Bałam się, że kremowy róż zniknie z policzków ale do wieczora widać było jeszcze delikatny rumieniec.
Róż, według producenta można dawać również pod inne róże ale tego sposobu nie próbowałam. Próbowałam natomiast aplikacji palcami i mimo, że nie mam fotek to nie wyglądało to źle. Jednak lepszą kontrolę nad kolorem i nasyceniem mam aplikując tego typu produkty pędzlem. Muszę również wypróbować wklepywanie go gąbką :) To całkiem niezły patent przy używaniu kremowych róży choć nie wiem czy w przypadku produktów typu cream-to-powder się sprawdzi.
Ten produkt to taki gadżet, słodki, uroczy, fajny do torebki bo ma lusterko. Czy jest to jakiś straszny niezbędnik? To zależy. Jeśli ktoś ma mało róży, chce wypróbować inne formuły niż tradycyjna pudrowa lub lubi bardzo naturalne wykończenie i nie nosi zbyt ciężkiego makijażu - warto w niego zainwestować. Na równej cerze przy dziewczęcym delikatnym makijażu będzie wyglądał obłędnie. Ja się z nim polubiłam choć z początku byłam sceptyczna. Ale tak to już jest, Benefit tworzy kosmetyki "do zakochania" :)

ja jestem w tym różu zakochana! <3
OdpowiedzUsuńwąchałaś?
UsuńJa uwielbiam ten zapach! na jesienną słotę jest taki... wakacyjny :)
brzydki, oddaj :P
OdpowiedzUsuńnope
Usuń:D
pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńprodukty w kremie zazwyczaj trzymają się dłużej, aczkolwiek ja nie przepadam tak czy siak ;P
e a mi się zawsze wydawało, że kremowe siedzą krócej... również nie są to produkty stanowiące większość u mnie, mam raptem dwa czy trzy kremowe róże - ale w sumie może za bardzo po macoszemu je traktowałam.
UsuńMuszę go na żywo obadać bo tyle dobrego już sie o nim naczytałam, że aż się rozochociłam :-)
OdpowiedzUsuńMiałam w życiu jeden jedyny róż w żelu z Maca i niestety to była ogromna porażka, bo nie mogliśmy się ze sobą dogadać. Skończył żywot pod błyszczykiem :-)
a jestem właśnie ciekawa jak ten by się sprawdził na ustach choć boję się, że przez tą formułę cream-to-powder mógłby być nieco wysuszający. :/
Usuńsama a mam ochote go spróbować, ten kolor tak zachwyca ;) dzieki twojej recenzji jestem do niego jeszcze bardziej przekonana
OdpowiedzUsuńuważam, że jest naprawdę godny polecenia a ja jestem naprawdę wymagająca jak chodzi o kremowe róże bo jestem - co tu dużo mówić - ciapa w ich używaniu :) ale dla takich produktów aż się człowiekowi chce eksperymentować :)
UsuńUwielbiam kremowe róże a to opakowanie to jest po prostu cudeńko :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się, opakowania Benefitu rządzą :))
UsuńOn po prostu wygląda przecudnie! A opakowanie tak kusi...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kremowe róże, miałam już podobny z YSL i byłam bardzo, ale to bardzo zadowolona. Ten sobie też zamierzam sprawić. :)
OdpowiedzUsuńjestem zatem ciekawa jak Ci się spodoba :)
UsuńJest przepiękny ;)
OdpowiedzUsuńEtam róż, Ty ślicznie wyglądasz:)
OdpowiedzUsuńManiuuuu :*
Usuńno wiesz, gwiazdą posta miał być róż, nie ja :D
Kolor bardzo ładny ale mam już podobny odcień w swojej kosmetyczce :) Niemniej jednak bardzo miło popatrzeć :D
OdpowiedzUsuńDelikates taki, ale uroczy :)
OdpowiedzUsuńkolor piękny jednak ja nie przepadam za taką konsystencją.
OdpowiedzUsuńOpakowanie jest słodkie :) Benefit potrafi robić pięknie wyglądające kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńGdybym czuła jego zapach na bank byłabym głodna :D
OdpowiedzUsuńOpakowanie ma genialne słodsze robią chyba tylko w Korei :D
oj na bank! chociaż bardziej na jakiś koktajl :)
UsuńA to prawda, Koreańczycy są najlepsi jednak benefit nie odbiega daleko :)
Opakowanie urocze :-)
OdpowiedzUsuńSamo opakowanie kusi do zakupu :)
OdpowiedzUsuńchoć nie przepadam za różami ten prezentuje się całkiem fajnie ;)
OdpowiedzUsuńAle w ogóle w ogóle?
UsuńDla mnie róż to taki natychmiastowy odmładzacz :D
Ale Ty masz faktycznie tak młodziutką buźkę, że może nie trzeba ;)
Opakowanie mnie oczarowało. Wygląda prześlicznie. Efekt na twarzy też jest wspaniały, nie lubię takich mocnych róży, wyglądają bardzo sztucznie. Ten jest bardzo naturalny.
OdpowiedzUsuńjest bardzo bardzo naturalny, czego niekoniecznie można się spodziewać patrząc na produkt czy na swatche :) ale można z nim rozsądnie pracować :)
UsuńOpakowanie i sam róż wyglądają uroczo:) takie słodkości:D ale kolor i efekt na twarzy nie dla mnie, tyle dobrze, bo nie kusi i można na czymś zaoszczędzić:D zwłaszcza, że dwa błyszczole Chanela mi wpadły w oko;)
OdpowiedzUsuńktóre błyszczole Cię tak kuszą?
Usuńkolor można stopniowac, ale ja raczej makijaże które pokazuję tutaj robię użytkowe bo zaraz po zdjęciu wychodze do pracy ;) także nie chciałam sobie go nakładać nie wiadomo ile ;)
Podoba mi sie :3 zarowno opakowanie, jak i jego wyglad na buzi ;) Mam jednak w swojej kolekcji cos podobnego, wiec sie nie skusze ;)
OdpowiedzUsuńno, jakiś mocno unikatowy nie jest może i faktycznie. Można znaleźć podobne ;)
UsuńFajny, taki bardzo delikatny :)
OdpowiedzUsuńale masz ładny makijaż ;)
OdpowiedzUsuńa dziękuję :) staram się zawsze choć nie zawsze wychodzi tak jakbym chciała :)
UsuńSam kolor różu nie robi na mnie wielkiego wrażenia, ale pudełeczko jest przepiękne!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie naturalny efekt! A sam produkt jest po prostu uroczy, takie ma słodkie opakowanie :)
OdpowiedzUsuńmam na niego straszną chrapkę!! :))
OdpowiedzUsuńpolubiłam go! co za oczy!! <3
OdpowiedzUsuńhipnotajzing :D
Usuń:))
Mam chrapkę na niego :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że róż się Wam raaaaczej podoba :D
OdpowiedzUsuńróż albo opakowanie :D
przyznam Wam, że mnie zauroczyło. pewnie nie sięgnęłabym po niego tak chętnie gdyby nie ta cała otoczka, zapach itp. ale nie żałuję wypróbowania :)
Róż jak róż, jakie oko piękne! I usta! *.* Wybacz odciągają uwagę od policzków :D
OdpowiedzUsuńKurcze, ja wiem, że powinnam zachwycać się różem i w ogóle ale... kobieto! Jakież Ty masz piękne usta! Nie mogę się napatrzeć!
OdpowiedzUsuńJakoś średnio jesiennie mi się ten róż kojarzy :) Ale wygląda bardzo ładnie i świeżo na policzku. Konsystencje kremowe się u mnie nie sprawdzają, bo brak mi umiejętności w ich nakładaniu. Ale Tobie życzę przyjemnego używania!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A