Wiecie dobrze, jeśli mnie czytacie (jeśli nie to właśnie się przyznaję), że jestem wielką fanką cieni w kremie! Uwielbiam je z wielu względów stąd może trochę przydługawy wstęp będzie :)
Po pierwsze, wyrównują odcień mojej powieki. Sama baza, będąca najczęściej lekko beżowym lub prawie transparentnym produktem nie zawsze radzi sobie z problemem jakim jest dla mnie nierówny koloryt oraz prześwitujące spod delikatnej skóry żyłki i naczynka. Cień w kremie zdecydowanie tu pomaga.
Rzecz druga czyli przedłużenie trwałości. I tutaj UWAGA! Osobiście, zawsze używam cienia w kremie na bazę pod cienie. Pisałam o tym wielokrotnie, ale uważam, że warto to powtarzać. Wiele osób traktuje cienie w kremie jako bazy. Jeśli Wam to służy - nic tylko pozazdrościć! U mnie natomiast "cień" to cień i zawsze potrzebuje bazy. Mimo, że skórę na twarzy i ciele mam raczej suchą, z lekko tłuszczącą się strefą T, moje powieki to istna fabryka sebum. Dlatego od lat stosuję taką kolejność przy makijażu: baza + cień w kremie + cienie pozostałe (pudrowe, sypkie). To taki "pewny układ".
Kolejnym atutem cieni w kremie jest niewątpliwe fakt, że choć nie stanowią u mnie bazy przedłużającej trwałość (stosowane solo, patrz wyżej), to są idealną bazą pobijającą kolor makijażu. Rzadko znajdziecie u mnie makijaże robione samymi cieniami w kremie, ale niemal zawsze są one bazą wzmacniającą.
Wydajność jest ich kolejną zaletą. Używamy ich naprawdę niewiele, wydają się nie mieć końca.
Ponadto, są łatwe w aplikacji. Ja najczęściej nakładam je palcami, choć równie dobrze sprawdza się pędzel typu 242 (klik).
Można by o tym wszystkim rozprawiać i rozprawiać. Jak się jednak w kontekście tego wszystkiego mają cienie Pupa Cream Eyeshadow VAMP?
Cienie w kremie Pupa są umieszczone w odkręcanym szklanym słoiczku o pojemności 4,5g. W moim odczuciu, nad wygodą wydobywania produktu można by popracować, bo zdarzyło mi się raz i drugi zadrapać powierzchnię produktu paznokciem, a wiecie, że zbyt długich nie posiadam. Konsystencja jest niesamowicie przyjemna! To coś między mięciutką pianką a kremowym masełkiem, przy czym określiłabym je jako cream-to-powder. Przy takich organoleptycznych odczuciach tym bardziej zadziwia fakt, że cienie utrzymują się rewelacyjnie! Nie zbierają w załamaniach, nie rolują, nie znikają. Siedzą na miejscu aż do demakijażu.
Odcień 001 pochodzi z limitowanej świątecznej kolekcji Pupa Princess. Zachwyciłam się nim od pierwszego maźnięcia i zakup zaowocował późniejszym nabyciem kolejnych odcieni już z, jak mniemam, stałej oferty: 101 i 401.
001 to chłodny zmrożony fiolet, 101 - metaliczne neutralne złoto a 401 - czekoladowy brąz ze srebrnym połyskiem. Wszystkie odcienie, które posiadam są niesamowicie napakowane drobinkami. Dlatego jeśli nie jesteście fanami błysku na oku - można je sobie spokojnie odpuścić. Mi akurat taki efekt nie przeszkadza, ładnie odbija światło i rozświetla spojrzenie. Intensywność produktu można stopniować - od lekkiej połyskującej mgiełki do mocno metalicznego wykończenia.
na swatchach: 001, 101, 401
Fiolet 001 zdarzało mi się nawet używać bez przykrywania go innymi odcieniami w całości ;) Na makijażu poniżej, w zewnętrznym kąciku jest tylko trochę fioletowego cienia z palety Shattered Face Case. Do tego liner (Zoeva) i tusz Lumene (który okazał się bardzo fajny, ale niestety zmywanie go to mordęga :( ). Reszta koloru na powiece to właśnie cień w kremie z Pupy.
Dużym plusem jest tu też cena, bo za 4,5g niesamowicie wydajnego produktu zapłacimy w granicach 45-55zł. W moim odczuciu, to dobry stosunek ceny do jakości. Jedyne nad czym trochę ubolewam to dość niewielki wybór kolorów. Większość w ofercie aktualnie to brązy i złota. Marzy mi się więcej fioletów, nie pogardziłabym jakimś koralem albo ładnym odcieniem zieleni czy turkusu. Ale liczę na to, że marka co jakiś czas wypuści ciekawe kremowe cienie w ramach limitowanych kolekcji. A tymczasem pozostaje mi się cieszyć moją gromadką i zachęcić Was do wypróbowania :)

Cuda Pani, cuda :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię kremówkowe cienie, ale Pupkowych nie znam :) Uwielbiam Shiseido (ten fiolet od Ciebie cudowny!!), Armanka, Chanelka i MACzki :)
no to się cieszę, że Ci fiolecik do gustu przypadł!
Usuńmi one nie chcą siedzieć :((
oj jak dla mnie to cena dość wysoka, ale skoro jest tak wydajny i takin dobry to może rzeczywiście warto. Lubię cienie w kremie, a te kolorki są śliczne. Ładnie wyglądają na powiece.
OdpowiedzUsuńwedług mnie warto czasem zainwestować :) chyba, że znalazłaś coś co satysfakcjonuje Cię w odpowiedniej dla Ciebie półce cenowej :)
Usuńna powiece jest jeden tylko z nich, ten fioletowy :)
Ja mam tylko jeden cień w kremie i na razie nie bardzo ogarniam jak się nim posługiwać :P Ale podoba mi się taka forma produktu więc na pewno kupię więcej! Twoje mają świetne kolory, bardzo "moje" :)
OdpowiedzUsuńbardzo je lubię wklepywać w powiekę pod "makijaż właściwy" - po prostu, paluchem robię plamę koloru. Nie ma w tym nic zbyt skomplikowanego. Możesz też - to już zależy od koloru, płaskim pędzelkiem nakładać go na dolną powiekę, często takimi lekko rozświetlającymi cieniami w kremie ożywiam dolną powiekę właśnie :)
UsuńPiękny makijaż. To mnie zaskoczyłaś, że Pupa ma takie produkty. Do tej pory oglądałam raczej tylko wysoko półkowe cienie w kremie albo Maybelline.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad moją powieką czy wytrzymają. Ja mam drugą fabrykę sebum. Staram się bazy już pod takie cienie nie nakładać bo z racji wieku moje powieki trochę już straciły na jędrności.
No cóż, podumamy, pożyjemy....... zobaczymy :-)
Zapomniałam Ci dopisać ,że pędzel 142 Zoeva doskonale sprawdza się przy aplikowaniu cieni kremowych. Przez to, że ma syntetyczne włosie nabiera idealną ilość cienia i równą warstwą nakłada na powiekę.
UsuńJa była w szoku, że On ana on bronze z Maybelline rozciera na powiece do złotej, błyszczącej tafli. Kosmos!!!!
oj tam, wiesz Aga jakie ja mam podejście do kosmetyków, w każdej firmie coś wynajdę ;) naaaawet czasem w Diorze ;) hehe
UsuńA ja uważam, że jak najbardziej powinnaś, tym bardziej, że bazy dzisiaj też w wielu przypadkach mają właściwości pielęgnacyjne... wiem, że UD ma teraz nawet anti-ageing Primer potion :)
A co do pędzla - ja go chyba mam, muszę wypróbować :) dzięki!
Też się zastanawiałam nad wersją anti-aging, ale po rozcięciu pudełeczka jest tam jeszcze tyle towaru, że zakup primera odłożę chyba do jesieni :-) To jest chyba jedyny kosmetyk na rynku,który nie chce się skończyć. Chodzi mi o Primer Potion :-P
UsuńHe he he......i w Diorze zdarzają się czasami miłe niespodzianki.
Mam podobny do tego złotego z Catrice i też używam go na bazę, wtedy jestem zadowolona z jego trwałości. żałuję, że te cienie wycofali już bo kupiłabym inne kolory.
OdpowiedzUsuńwidziałam właśnie, że Catrice miewa takie cienie :) jestem ich ciekawa, ale u mnie przeważnie dotychczas nawet testery rzadko kiedy miały ;)
UsuńWyglądają obłędnie! Tez lubie cienie w kremie, ratują mnie gdy nie mam czasu porządnie sie umalować.
OdpowiedzUsuńo to to :) i wtedy wystarczy cień w kremie, trochę jakiegoś w zewnętrzny kącik, kreska i pasuje. (wiem, nie jestem minimalistką, ale tak już mam) ;)
Usuńten środkowy megaśny!
OdpowiedzUsuńsi! taki karnawałowy nawet trochę :D
UsuńNie lubie kremowych cieni chyba nic mnie do nich nie przekona chociaz kolory piekne
OdpowiedzUsuńa no pewnie :) bywa i tak - zmuszać absolutnie nie zmuszam :)
UsuńSliczne kolory, ja praktycznie nie używam cieni w kremie.
OdpowiedzUsuńja zaczęłam od Paint Potów z MACa a potem poleciało :) one skubane też uzależniają ;) jak wszystkie kosmetyki ;)
UsuńŚliczny, śliczny, śliczny każdy cień;)
OdpowiedzUsuńpopieram :)
UsuńMam ten 001! Potwierdzam jego wspaniałość! On zależnie od światła ma różne odcienie raz bardziej fiolet a raz brąz. Lubię go z jakimś różem albo tylko z czarną kreską. Świetnie wygląda z pink oyster od BB.
OdpowiedzUsuń:D
Usuńzgadzam się, jest taki niejednoznaczny a do tego tak fajnie roziskrzony. Lubię takie odcienie "mauve" :) mam dużo podobnych w swojej szafce co i tak nigdy nie powstrzymuje mnie przed zakupem kolejnego ;)
Trzeba przyznać, że fajnie wyglądają na oku. Bardzo efektownie. Szczególnie ten zimniejszy brąz mi się podoba. Piękny.
OdpowiedzUsuńAnitko, na oku jest tylko fiolet pokazany :)
Usuńa ten brąz jest faktycznie bardzo ciekawy :)
Chcę środkowy! ;)
OdpowiedzUsuńWow świetnie wyglądają! Ja nie miałam i nadal nie mam żadnego cienia w kremie :-(
OdpowiedzUsuńmooooooooooooże czas nadrobić ? :)
UsuńNa oczku prezentuje się super !! :)
OdpowiedzUsuńTen jaśniutki mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńPiękny makijaż, śliczne kolory i bardzo ładna pigmentacja :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że wypuścili te cienie w wersji kremowej :) Ja mam dwa kolory "tradycyjnych" cieni Pupy Vamp - czerń oraz czekoladowy brąz i baaaardzo je lubię :) Te kremowe są interesujące, ale takie kolory w kremie już mam, więc ciekawsze byłyby inne kolory.
OdpowiedzUsuńz tradycyjnych prasowanych mam jednego Vampa i jednego tego wypiekanego i muszę przyznać, że są niezłe, serio :)
UsuńBardzo też lubię ich wypiekane róże, choć ostatnio przeszły mały lifting i te nowe mam wrażenie nie są aż tak fajne jak te poprzednie.
wyglądają fajnie jednak ja nie lubię kremowych cieni.
OdpowiedzUsuńUwielbiam cienie w kremie z tych samych powodów co Ty :) Też mam je na oku prawie przy każdym makijażu.
OdpowiedzUsuńteam cream eyeshadow! :D
Usuńpomagają co?
moim tłustym powiekom nawet bardzo!
Wszystkie bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńWyglądają przepięknie!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się prezentują :) ale ja jakoś boję się cieni w kremie i jeszcze żadnego nie kupiłam bo nie wiem czy bym sobie poradziła :D
OdpowiedzUsuńz czym tu sobie nie radzić? :) nabierasz na palec i wklepujesz w powiekę - ot cała filozofia :) serio, warto raz kupić i się przekonać! Możesz zawsze na początek wybrać coś tańszego, essence albo catrice mają słyszałam całkiem niezłe cienie w kremie, zapoznać się z techniką i właściwościami takich produktów :) do odważnych świat należy ;)
Usuńwow piękne odcienie i jak ładnie się prezentują na oku. Wcześniej nie zwracałam uwagi na kosmetyki pupy ale chyba czas zacząć :)
OdpowiedzUsuńoprócz cieni w kremie Pupa ma całkiem fajne pojedyncze cienie Vamp, niezłe szminki całkiem robi. Ta marka jest trochę niedoceniona. Nie wiem, czy to nie kwestia cen, które jednak są dość wysokie jak na markę bądź co bądź średniopółkową.
UsuńCienie w kremie to dla mnie bazy, solo ich nie lubię. Pupa kojarzy mi się z przeuroczymi mini paletkami w ekstrawaganckich formach, pamiętam miałam jedną w kształcie żyrafy jako dziewczynka i byłam w niej zakochana, chociaż połowy prouktów nie umiałam używać :P
OdpowiedzUsuńwiesz, że oni nadal te paletki robią? :D niedawno zachwycałam się króliczkami. Jednak wkurza mnie, że nie ma z nich testerów, bo nie wiem, czy cienie w środku takiej palety są tak samo dobre, jak te pojedyncze... ale są szałowe :D
UsuńLubię cienie w kremie i zgadzam się z Tobą w sprawie używania bazy pod cienie nawet pod ten produkt. Jeśli tego nie zrobię cień niestety lub rolować się w załamaniu powieki :) Twoje kolory są piękne, uwielbiam takie zestawienia...
OdpowiedzUsuńdokładnie tak samo mam. być może posiadaczki bardzo suchych powiek rzeczywiście nie potrzebują bazy. ja niestety pod wszystko. Dlatego dobra baza dla mnie to podstawa. :)
UsuńA ja sie wlasnie do cieni w kremie nie potrafię przekonać : (
OdpowiedzUsuńja dłuuuugi czas mialam tylko beżowego Paint Pota ;) potem jakoś się przekonałam i teraz praktycznie pod każdy makijaż coś w kremie nakładam. :)
UsuńSzczerze mówiąc nigdy nie miałam cieni w kremie. Ten szampański wygląda prześlicznie
OdpowiedzUsuńChyba muszę zainwestować w cienie w kremie, wstyd się przyznać, ale mam tylko jeden słoiczek, kolor cienia jest szarawy z matowym wykończeniem i nie często gości na mojej powiece.
OdpowiedzUsuńno bo szarawy... :D kolor kolor :) a serio - przyjrzyj sie tym Pupkom ;) te odcienie mają dość neutralne, ale przez ich fakturę i to, że są drobinkowe to bardzo się je łatwo stosuje i do tego naprawdę można uzyskać różne efekty od delikatnej mgiełki po naprawdę mocny kolor.
Usuń