Kilka dni temu wpadłam na pomysł, żeby bardzo pokrótce przedstawić Wam mój subiektywny wybór zapachów, które wraz z nadejściem wiosny wypierają z półki zapachy cięższe, zimowe, otulające i wprowadzają mnie w wiosenny nastrój. Nie jestem jakimś specem od zapachów, spróbuję jednak co nieco Wam je przybliżyć. Postanowiłam podzielić je na grupy ze względu na fakt, że nie umiem pisać o zapachu z pamięci. Pisząc o czymś muszę czuć aromat :) A do tego - to jest takie przyjemne.
Lancome Ô de l'Orangerie
Zacznę od zapachu po który sięgam od kilku dni i który "odkrywam" na nowo. Ô de l'Orangerie od Lancôme. W pięknej wygodnej szklanej butelce z grawerem znajduje się kwintesencja wiosny i lata, ciepła, słońca, orzeźwienia... Zapach, który bez wahania zaproponowałabym zarówno młodej dziewczynie, jak i dojrzałej kobiecie. Czuję go dobrze na sobie, ale równie dobrze pasowałby mi do mojej Mamy.
Ô de l'Orangerie nadaje się idealnie na nadchodzący sezon. Nie określiłabym go może jako super hiper świeżaka. Jest lekki, w pierwszej chwili dość konkretnie cytrusowy po chwili lekko się uspokaja, staje się bardziej elegancki. Ja wyraźnie czuję w nim jaśmin, ale nie jest to jaśmin przytłaczający, mdlący, potrafiący zakręcić w głowie. W duecie z rześkimi owocami jest raczej delikatny, dziewczęcy, subtelny. Bardzo się cieszę, że ten jaśmin zostaje z nami długo, jest wyczuwalny cały czas, tylko z różnym natężeniem. Bergamoty w nim nie czuję wyraźnie, choć wiem, że siedzi gdzieś w środku - to moja ukochana nuta i z radością odkrywam co chwilę, że perfumy, które podświadomie "wpadają mi w nos" zawierają gdzieś w swej kompozycji właśnie bergamotę.
Sam zapach dość blisko trzyma się skóry. Lubię spryskać się nim porządnie, zostawiać za sobą lekką aurę aromatu - to woda toaletowa więc jej moc nie jest taka, jak w przypadku perfumowanych.
Wącham ten aromat z zamkniętymi oczyma i przenoszę się myślami w słoneczne beztroskie dni. Wakacje, plaża, słońce (wiem wiem, fotouczulenie, mnie to nigdy nie spotkało, ale trzeba ostrożnie). Urlop w mieście? Również idealnie nas rozpieści!
Za Fragrantica:
Górne nuty: cytrusy, kwiat afrykańskiej pomarańczy, bergamota, pomarańcza
Górne nuty: cytrusy, kwiat afrykańskiej pomarańczy, bergamota, pomarańcza
Środkowe nuty: jaśmin
Dolne nuty: cedr virginia, benzoes
Chanel Chance Eau FraÎche
Gdyby zieleń miała zapach, według mojego nosa pachniałaby Chanel Chance Eau FraÎche. Katuję te perfumy od paru ładnych sezonów i nadal mi się nie znudziły. Mimo, że jak zobaczycie w podsumowaniu nut zapachowych nie brzmi on na oko jakoś super lekko, jest mieszanką na sezon wiosenno-letni wręcz perfekcyjną. Uwielbiam, jak zachowuje się na mojej skórze, jak elegancko się rozwija. O ile w przypadku Ô de l'Orangerie mamy do czynienia z zapachem uniwersalnym, o tyle w przypadku Chance Eau FraÎche raaaaczej skłaniałabym się ku polecaniu go kobietom, niż młodym dziewczynom. Nie wiem czemu, to taki mój "czuj", ale większość kompozycji Chanel ma w sobie jakąś ciemną elegancję, na którą sądzę, że młode dziewczyny mają jeszcze czas :) (wiem, brzmię jak stara babcia, ale Chanel trzeba powąchać, żeby zrozumieć co mam na myśli). Oczywiście to tylko moje zdanie!
To, że w tej mieszance znowu mamy cytrusy w połączeniu z jaśminem, to w sumie przypadek. Nie pod tym kątem wybierałam dwa pierwsze zapachy, które chciałam Wam przedstawić. Ta kompozycja to idealna plecionka nut cytrusowych, kwiatowych i drzewnych, na samym końcu plasuje się białe piżmo. Jest otulający, ale na tyle świeży, że ze spokojem sprawdzi się nawet w upały. Szczerze mówiąc, nie wiem jak oni to łączą.
Na skórze nie jest agresywny, jest bardzo trwały, chociaż dla podkręcenia go lubię czasem po paru godzinach zaaplikować ponownie. To zapach rześki, świeży, zielony. Pachnie trochę lasem po deszczu.
Za Fragrantica:
Górne nuty: cytryna, cedr
Środkowe nuty: różowy pieprz, hiacynt wodny, jaśmin
Dolne nuty: drzewo tekowe, irys, ambra, paczula, wetyweria, białe piżmo
Przyznam Wam szczerze, że gdybym musiała wybrać jeden z tych zapachów, miałabym wielki problem. Siedzę sobie pisząc tego posta, na jednym ramieniu Lancome Ô de l'Orangerie na drugim Chanel Chance Eau FraÎche i nie potrafię podjąć decyzji. Na szczęście nie muszę ;) a Was zachęcam, jeśli szukacie czegoś ponadczasowego na nadchodzące ciepłe (mam nadzieję) dni - zerknijcie przy najbliższej wizycie w perfumerii na te dwie propozycje i dajcie znać co o nich sądzicie!
Z chęcią dowiem się również, które z pozostałych zapachów chcielibyście zobaczyć na blogu jako kolejne propozycje? Mam już w myślach poukładane je w pary, ale z chęcią dowiem się, o czym chcecie poczytać :)
Pamiętajcie proszę, że opinie o kosmetykach, a już o zapachach w szczególności, to bardzo indywidualna sprawa. Ten post może jedynie zarzucić pomysł, nakierować, podpowiedzieć ale najlepiej skoczyć rano do perfumerii i spryskać nadgarstki na próbę, ponosić zapach, wwąchać się w niego od czasu do czasu, ocenić po chwili.

Chanel kiedyś miałam i lubiłam, a Burberry mam i jest to jeden z moich ulubionych zapachów ;)
OdpowiedzUsuńBardzo wiosenny post ;) zapachniało ..
OdpowiedzUsuńChanel Chance to mój typ. Piękny zapach :)
OdpowiedzUsuńJakie ładne stokrotki:) Ja na lato lubię zapachy w stylu DKNY Be Delicious.
OdpowiedzUsuńBe Delicious zawsze mi się podobało ale to w klasycznej, zielonej "pierwszej" wersji. Mam wersję Golden Delicious i to już nie jest TO.
Usuńja bym chyba ten pierwszy wybrała : ) dla mnie wiosna to moje burberry sport oraz elizabeth arden green tea <3
OdpowiedzUsuńŚliczne stokrotki. :) Wszystkie zapachy są piękne, ja lubię Chloe, o każdej porze roku. :)
OdpowiedzUsuńniestety, ogrodnicy w tym tygodniu skosili... :/ smuteczek...
UsuńKtórą Chloe lubisz?
Ja jestem zakochana w klasycznej, Roses i Intense :D siedzą mi te różyczki wyjątkowo.
Kasia, z takimi postami to trzeba wpływać na szersze wody. Ja myślę, że jak na "niefachowca" masz świetny zmysł i nos :)
OdpowiedzUsuńDzięki Justyś :*
UsuńOstatnion totalnie zapominam o perfumach. Na pewno kolekcjonerka nie zostane bo jednak kase wole wydawac na kolorowke.
OdpowiedzUsuń:)
Usuńja pamiętam o nich codziennie, bez spryskania się zapachem czuję się jakoś tak nie do końca ubrana. No i trochę kolekcjonerką jestem. Fakt jest też taki, że często "zapycham"perfumami lukę prezentową. Jak małżonek nie ma pomysłu co mi kupić na jakąś okazję - podtykam mu pod nos zapachy, które za mną akurat chodzą. Wolę to niż by miał kombinować :)
niestety nie znam żadnego z tych zapachów ;(
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy blog , aż miło się czyta. Eau FraÎche rządzi.
OdpowiedzUsuńniezmiernie mnie to cieszy :)
UsuńO tak, Chanel ma coś w sobie :)
Chanel jest piękny :-)
OdpowiedzUsuńCiekawie je opisałaś, bo zapach jest trudny do przekazania. Sama lubię takie świeże zapachy latem i Chanel Chance jest w tym względzie świetny, tylko niestety nietrwały.
OdpowiedzUsuńNa mnie Chance Eau FraÎche siedzi zadowalająco długo, może rzeczywiście nie caly dzień, ale po wyjściu z pracy koło 15 jeszcze je czuję :)
Usuńno i dzięki :)) staram się, chyba jednak zapachy opisać jest najtrudniej. W kolorówce kilka swatchy, zdjęcie na oku/ustach i pasuje. Tu mamy gorzej... cieszę się, że chociaż coś udalo mi się przekazać :)
UsuńNa Chanel Chance Eau FraÎche mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten zapach :)
UsuńOj polecam go :) dla mnie to taki klasyk. Ze stajni Chanel, ale nie męczący.
UsuńBardzo mi się Kasiu podobają Twoje pachnące propozycje. Ja byłabym bardziej za marką Lancome, ponieważ już kiedyś miałam ich letnią wersję O d'Azur i niesamowicie ten zapach mi się podobał. Natomiast Chanel pięknie pachnie ale nie na mnie :-) To jest typowa love/hate relationship. Pachną ładnie, po czym następuje dziwna reakcja z moją skórą i zaczynają mi wręcz przeszkadzać.Po latach odkryłam,że jeśli perfumy mają w swoim składzie piżmo! dochodzi to takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńOj O d'Azur też mam ;) jest bardziej różany i ciut cieplejszy w moim odczuciu stąd na wiosenne dni bardziej wolę Ô de l'Orangerie :) O co do love/hate muszę się zgodzić. A wiesz co jest dziwnego z moim nosem? Piżmo kiedy jest głównym zapachem w perfumach (np białe piżmo w wodzie toaletowej z The Body Shop) przyprawia mnie o ból głowy, jednak jako lekka poboczna nuta pięknie się z moją skórą komponuje i tak ładnie na niej się wycisza... dobrze, że odkryłaś składnik, który robi kuku :) ja nadal nie wiem, co jest w niektórych perfumach (np. Miss Dior Cherie) co na mojej skórze rozwija się w taką mydlaną, mdlącą, zielono-ogórkową ale bardzo negatywną nutę...
UsuńJa mam Miss Dior Cherie, ale tą starą wersję, cudnie pachnącą truskawami :-) I nie wyobrażam sobie co będzie jak mi się skończy.
UsuńWąchałam O do L'Orangerie i mi nie podeszła, cos jej brakuje.
A co do szukania składnika denerwującego , to po prostu wąchałam w perfumerii a potem na Fragrantice porównywałam składy. Natomiast strzałaem w dziesiątką była właśnie próbka wody z TBS, która podsunęła mi ten piżmowy pomysł.
Nie potrafię opisywać zapachów, jedyne przymiotniki jakie przy tej okazji mi się nasuwają są typu: słodki, świeży, kwiatowy, ciężki ;) Nie rozróżniam też zapachów w zależności od pory roku. Uwielbiam raczej cięższe i zdecydowane zapachy, nawet latem :)
OdpowiedzUsuńFajnie że piszesz :) bo właśnie się zastanawiałam jak to jest u innych :) Ja właśnie mam tak, że mi się to z automatu przestawia. Podobnie jak kolory lakierów. Zimą neon na moich paznokciach to rzaaaadki widok, chyba to też kwestia zimnego zimowego światła i takie odcienie po prostu w takim świetle źle wyglądają. Tak więc podobnie jak z lakierami, na przełomie sezonów zmieniają mi się preferencje zapachowe. Co oczywiście nie znaczy, że w ciepły letni wieczór na specjalną okazję nie użyję mojej Coco Mademoiselle :) ale wtedy muszę mieć na nią nastrój :)
UsuńKocham zielone Chanel Chance! Kończę butlę i na pewno przygarnę kolejną :) Mam też wersję różową, ale zielona to jednak bardzij moja bajka :)
OdpowiedzUsuńróżowa jest już sporo hmmm dojrzalsza... tzn sam zapach, jest bardziej dla mnie wieczorowy, wysublimowany. Jednocześnie fajnie się rozwija na skórze.
UsuńA zielony świeżak <3 jakiś czas temu kupiłam wkłady i lubię go nosić w torebce tak o :)
No właśnie ja we wkładach kupiłam różowego i załuję, że jednak nie wzięłam zielonego ;) ale co się odwlecze ;)
UsuńChance to juz klasyka :D Ja mam aktualnie Ralpha i jest to moj numer jeden na okres wiosenno letni :)
OdpowiedzUsuńtego niebieskiego właśnie? to były moje pierwsze markowe perfumy kupione jeszcze w Liceum chyba :) mam sentyment :)
UsuńChanel Chance Eau Fraiche wielbię, cały rok:)
OdpowiedzUsuńObydwa zapachy absolutnie uwielbiam, zwłaszcza Lancome!
OdpowiedzUsuńO Digga - jakoś tak nie wiem czemu, pewnie błędnie, ale kojarzyło mi się, że ty podobnie jak Spooky wolisz konkretniejsze klimaty :)
UsuńLancome ma urok w sobie :)
Wprost przepadam za tą wersją zapachu Chanel, piękny jest :)
OdpowiedzUsuńAle cudnie opisałaś te zapachy.
OdpowiedzUsuńWiosno przybywaj, zieleń i słońce pilnie potrzebne!! :)
oj tak, bardzo pilnie potrzebne - choć słyszałam, że do końca kwietnia ma być lipa :( ehhh
Usuńdzięki Gosiu :*
Urocze te stokrotki w tle :)) Chanel Chance Eau Fraiche jest naprawdę piękny :) Ze zdjęcia też mam acqua di gioia i laugh with me lee lee :p
OdpowiedzUsuńjuż ich nieeee ma. Chlip. Mam nadzieję, że szybko odrosną ;)
UsuńGioie (?) uwielbiam :)
A do obu benefitowych aromatów mam słabość, choć chyba większą do Evy.
świetne zapachy, szczególnie chanel
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś Chanel Chance wodę perfumowaną, na początku kochałam, potem znienawidziłam. Zapach mnie dosłownie drażnił i do dzisiaj tak jest. Nie uwierzysz jednak, co zrobiłam z połową opakowania:DDDDD Zużyłam jako odświeżacz do kontaktu:DDDD Wcześniej próbowałam wystawić na Allegro, ale wiadomo, chciałam niską cenę, żeby tylko sprzedać, ale nikt nie chciał kupić, więc już 5 raz nie wystawiłam tej połowy opakowania, a wywalić żal, więc wlałam w ten zbiorniczek odświeżacza:DDD Zużył się bardzo szybko na szczęście:) Do dzisiaj nie żałuję, że to zrobiłam, także możesz się domyślić, jaką niechęcią pałam do tego zapachu:)
OdpowiedzUsuńChance ale tą klasyczną? nie Eau Fraiche?
Usuńwiesz, kiedy moja butla Chanelowej Mademoiselle wywietrzała i cóż tu mówić, spsuła po chyba 5-6 latach (nie pachniała ładnie na skórze niestety) usłyszałam o patencie że można kilkanaście kropel dolać do wody, którą się myje podłogi w domu, zapach daje radę w ten sposób (bo inaczej by go trzeba po prostu wyrzucić) - unosi się w całym domu po sprzątaniu :)
O tym nie słyszałam, że można użyć do podłóg:D
UsuńJa miałam tą wersję klasyczną, ale EDP, a w dodatku 100 ml, tak sobie wymarzyłam, że chcę ją dostać, dostałam, a potem nie mogłam znieść tego smrodu:)
Chanel Mademoiselle uwielbiam z kolei, ale nie z samego uwielbienia - nie mogłabym używać tego zapachu, bo wciąż w nim wyczuwalna jest ta charakterystyczna nuta Chanelowa dodawana do każdego ich zapachu, ale wielbię tą wersję z sentymentu, bo moja Mama nim pachnie i używa tego perfum od kilku dobrych lat, więc to jest zapach Mamy:) I jak gdziekolwiek czuję na kimś ten zapach (nawet na ulicy jak jakaś pani nim pachnie) to zaraz moje myśli skłaniają się ku mojej Mamie:)
no można, wiadomo dobrego zapachu szkoda, ale jak się zepsuje albo wywietrzeje to jak najbardziej :) Klasycznej z kolei moja mama używa i na niej rozwija się pięknie.
Usuńo tak, zarówno w Mademoiselle jak i głębiej w Chance i Chance Eau Fraiche jest taka charakterystyczna nuta i rzeczywiście jak ktoś nie lubi jej to nie ma co. :)
Przepadam za O de Orangerie. Kupiłam je podczas ubiegłorocznych greckich wakacji, wywąchałam na przyjaciółce i strasznie miło mi się kojarzą <3. Chance Fraiche miałam, ale nie jest dla mnie. Ralpha też kiedyś używałam, ale Za bardzo kojarzą mi się z moją znajomą.
OdpowiedzUsuńdlatego ja zmieniam zapachy dość często, żeby się nikomu z żadnym konkretnym nie kojarzyć :D
UsuńA Orangerie jest świetna :)))
nie moje klimaty zdecydowanie :P
OdpowiedzUsuńoj wiem no, Twoje to konkrety bardziej :)
Usuń