Prawie miesiąc minął od ostatniego posta. Mam nadzieję, że jesteście, że nie uciekliście i że nadal macie ochotę mnie poczytać :) Czasem tak jest, że trzeba wziąć oddech, odpocząć, dać czas sobie i... zatęsknić! Stęskniłam się za Wami i blogiem strasznie, dlatego szybciutko do Was wracam! Z nową energią i recenzjami.
Pogoda nas trochę rozpieściła, dała nam przedsmak wiosny tylko po to aby dzisiaj totalnie się zepsuć. Wieje, pada i jest strasznie nieprzyjemnie :( ja jednak już zasmakowałam w wiosennym klimacie dzięki kosmetycznym nowościom i nie zamierzam, przynajmniej psychicznie poddać się temu nastrojowi.
Zdecydowanie najbardziej nie mogłam się doczekać kolekcji A Fantasy of Flowers - wiecie, że jestem wielbicielką barw, im bardziej konkretne i zdecydowane tym lepiej. Dlatego moim łupem stało się kilka kolorowych produktów, które zdążyłam już nieco przetestować.
Na pierwszy ogień oczywiście rzuciłam Fluidline'y. Wiecie, że je uwielbiam i MAC też chyba wie, bo ostatnio dość często kusi nas nowymi limitowanymi odcieniami. Tym razem mamy do czynienia z dwoma nowymi produktami. Pierwszy z nich, Phlox Garden, to matowy żywy odcień fioletu - wpisuje się w trendy wyznaczone przez Instytut Pantone który odcień "Radiant Orchid" ogłosił kolorem roku 2014. Jak więc można go nie mieć? :D Oczywiście, pytanie jest retoryczne, nie każdy lubi takie żywe akcenty na oku. Jednak ja akurat zaliczam się do fanów więc wiedziałam od razu, że położę na nim łapki. Drugi odcień to lekka i bardzo optymistyczna zieleń Sassy Moss z mikroskopijnym złotym shimmerem.
Obydwa odcienie są nasycone, kremowe, nakładają się równą warstwą bez prześwitów. Wiadomo - to nie liner w pisaku, więc efekt możemy stopniować według uznania, ja przeważnie lubię dopieszczać moje kreski więc zdarza mi się poprawiać, dorysowywać, uważam, że to duża przewaga tych linerów nad bardziej trwałymi i intensywniejszymi pisakami czy pędzelkowymi linerami (które zasychają w "skorupkę" i często trudno coś na nich poprawić). Prezentacja poniżej to Phlox Garden (góra) i Sassy Moss (dół) ujęte w różnym świetle.
Kolejne produkty, które cieszą się wyjątkową popularnością w przypadku tej kolekcji to mineralne róże i szczerze mówiąc, nie dziwi mnie to! Moim zdaniem obydwa te kolory to dość nietypowe kameleony. Petal Power ma w moim odczuciu lekko chłodną bazę ale usłany jest mnóstwem złotych drobin, przez co w efekcie otrzymujemy ciepły złotawy koral. Azalea in the Afternoon to delikatny różowy róż :) wiem, że to mało precyzyjny opis ale tak właśnie mi się kojarzy. Do tego jest mocno błyszczący, kojarzy mi się trochę z żelkiem z Estee Lauder w odcieniu Tease. Myślę, że fajnie sprawdzi się również w roli rozświetlacza. Na zdjęciu widzicie Azalea in the Afternoon i Petal Power, w takiej samej kolejności pojawiły się na swatchach.
Są piękne, trwałe (na mnie mineralne MACzki wytrzymują od porannego makijażu do wieczora, z minimalnym blednięciem w okolicach wieczornych, ale nigdy nie zdarzyło mi się, żeby zniknęły z policzków całkowicie) i wydajne. Nie sypią się przy nakładaniu, nie są nadmiernie pudrowe, ani suche. Moc koloru można ładnie stopniować i idealnie rozetrzeć.
Wyjątkowo tym razem nie zaopatrzyłam się w żadną szminkę, czekam na zdecydowane mocne i soczyste odcienie z kolekcji letnich. A tymczasem co Wam chcę pokazać to błyszczyk Playful Petal. To Cremesheen w subtelnym odcieniu jasnego różu z mikroskopijnymi fiołkowymi drobinkami. Mimo, że błyszczyk wygląda "groźnie" mocno w opakowaniu, na ustach daje delikatny woal, drobinki pięknie się mienią dając optyczny efekt uwypuklenia ust. Utrzymuje się na ustach standardowo długo - jak to błyszczyk, jeśli będziemy pić lub jeść zejdzie, bez tego posiedzi na miejscu około 2h.
Ostatnimi produktami jakie musiały znaleźć się w mojej kosmetyczce są pigmenty. W tej kolekcji pojawiły się w sumie 4 odcienie, z czego dwa Pink Pearl i Violet posiadam w formie odsypek jeszcze z czasów kiedy dopiero rozpoczynałam przygodę z MAC. Lily White to kremowa, minimalnie żółta biel, błyszczy naprawdę mocno więc nie każdemu pewnie przypadnie do gustu. Ja akurat czasem lubię tego typu odcieniem podkreślić łuk brwiowy czy wewnętrzny kącik. Pigment ten może nam również posłużyć jako rozświetlacz - użyty lekką ręką i roztarty subtelnieje i może z powodzeniem ożywić twarz nałożony nad kości policzkowe, nad łuk kupidyna czy na grzbiet nosa. Zielony cudak to z kolei Chartreuse Bouquet. To limonkowa żywa jasna zieleń. Jego wykończenie jest satynowe, świetliste ale pigment posiada jakby odrobinę większe drobinki które wyróżniają się na tle tej satyny i pięknie delikatnie migoczą.
Ogólnie muszę przyznać, że bardzo podoba mi się zestawienie tych czterech odcieni. Czasami firmy kosmetyczne idą trochę "pod prąd" i wymyślają na sezon wiosenny na przykład całą gamę beżów czy szarości. Tym razem patrząc na to zestawienie aż chce się krzyczeć "WIOSNA" :)
Chartreuse Bouquet, Lily White, Pink Pearl, Violet
Pamiętajcie tylko, że zaprezentowane powyżej pigmenty Pink Pearl i Violet pochodzą sprzed kilku lat, Pink Pearl swatchowałam w salonie i wydawał mi się praktycznie identyczny, ale nie sprawdziłam osobiście odcienia Violet, czy zmienił się sporo czy też pozostał taki sam. Dlatego te dwa odcienie pokazuję "poglądowo" bo nie pochodzą one dokładnie z tej kolekcji.
W makijażu poniżej użyłam trzech z powyższych czterech kolorów: w zewnętrznym i wewnętrznym kąciku zaaplikowałam pigment Pink Pearl, na środek wklepałam Lily White a na dole pod rzęsami widzicie Chartreuse Bouquet. Kreska na górze to oczywiście Fluidline Phlox Garden.

piękności! fluidki cudne! chodzi za mną ten filolecik - widzę o oczyma wyobraźni na całej powiece *.*
OdpowiedzUsuńno i pigmenty!
róże mnie chyba wyjątkowo nie kręcą ;)
a na całą powiekę nigdy nie próbowałam fluidline'ów. Boję się, że mi się zbiorą w załamaniu i w sumie jakoś tak zawsze ten pomysł obchodziłam szerokim łukiem... ale może się skuszę? :D
UsuńRóż Petal Power skradł moje serce od pierwszego włożenia weń palucha. Bardzo się cieszę w Tego zakupu. Błyszczyk cudny, ale patrząc na kolory i opisy na stronie producenta w życiu bym się nie spodziewała,że on taki delikatny i transparentny.
OdpowiedzUsuńPrawda? jest bardzo delikatny...
UsuńPetal jest tak bardzo nietypowy :)
Tak nietypowy,że aż piękny i wart każdego słowa,które o nim napisano. Już dawno nic mnie z Maca tak nie zachwyciło.
UsuńPiękności. Róże <3
OdpowiedzUsuńFioletowy liner mam i jestem w rozpaczy bo on mi kompletnie nie pasuje,nie wiem coś się przekonać nie mogę:/
OdpowiedzUsuńŻałuje,ze nie kupiłam zielonego.
W sensie nie ten odcień? Czy konsystencja? Ja lubię dodać taką kreseczkę do jakiegoś spokojniejszego oka. :) no ale z takim efektem trzeba się lubić :)
Usuńoddaaaaaj różyk ;(
OdpowiedzUsuńEh wiesz, że robiłam co mogłam :/
Usuńwieeem dlatego wydaje mi się , że po koleżensku musisz mi go odstąpić heheh :P:P
Usuńpiękne, wiosenne kolory :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion
:)
Uwielbiam a i na obecną aurę są w sam raz...
Usuńja sie skusilam tylko na pomadke Snapdragon :)
OdpowiedzUsuńpomadki z ciężkim sercem odpuściłam. I tak mam ich już za dużo ;) a poza tym czekam na szałowe i oczo***ne kolekcje letnie :D
UsuńAle Snapdragon ładny ! tak samo jak ta koralowa :)
Ale wiosennie:) błyszczyk cudny!
OdpowiedzUsuńwiosennie na blogu a za oknem listopad :(
Usuńbłyszczyk taka cicha woda trochę :) w słońcu zyskuje +100% do atrakcyjności :)
Nie mogę no, moja lista chciejstw nigdy się nie skończy. Przepięknie wyglądają te kolorki. :)
OdpowiedzUsuńuwierz mi, moja mierzy kilometry :D
UsuńBłyszczyk wpadł mi w oko :) Jest piękny!
OdpowiedzUsuńna pewno jest niezmiernie wiosenny :)
Usuńte fluidline maja przecudowne kolory, roze tez wspaniale
OdpowiedzUsuńczkałam na te fluidki :D mam nadzieję, że na razie MAC mi da spokój bo mam tych linerów całe pudło :D czas używać :D
UsuńPower petal jest moim ulubiencem, jest cudowny:) Jak tu wiosennie Kasiu:)
OdpowiedzUsuństarałam sie jak mogłam, bo wiedziałam co nas czeka za oknami to chociaż na blogu niech jest wiosennie :)
UsuńMiałam 3 miesiące spokoju w kwestii róży, a teraz chcę chcę chcę! :D Podobają mi się też linery, ale rzadko używam takich kolorów, więc zostanę przy Duraline ;)
OdpowiedzUsuńbo tak jest po odwyku, jak sie człowiek rzuci na te cuda :D dlatego ja nie robię odwyków ;)
UsuńMAC mnie nie pociaga, ale te fluidlajny sa przepiekne!! Usta Twe tak ponetne, ze sie chce patrzec caly czas na nie :P
OdpowiedzUsuńIrenko :*
Usuńrobię więc ustami dziubka i ślę całusy :))))
wiesz, MAC to moja ukochana firma, do której mam wieeeeeeeeeeeeelki sentyment :) co nie znaczy, że nie robię skoków w bok ;) ale gdzieś tak 60% jak nie więcej kolorówki w moim posiadaniu to właśnie MACzki więc stosunkowo często nimi kuszę :)
błyszczyk delikatny, ale te drobiny dodają mu uroku :)
OdpowiedzUsuńbez nich byłby deczko za nudny dla mnie :) ale przez to, że jest taki delikatny to fajnie nadaje się na przykład na pomadkę jako nabłyszczacz :))
UsuńRoze z tej limitki sa piekne ;)))
OdpowiedzUsuńzgadzam się :) i trudno mi ocenić, który podoba mi się bardziej :)
UsuńW moim makijażu zieleń odpada, ale reszta strasznie mi się podoba. Myślę, że każda z tych rzeczy jest bardzo uniwersalna.
OdpowiedzUsuńjak nie lubisz zieleni to rzeczywiście nie ma co na siłę :) choć ta trawiasta jest piękna :)) no ale rozumiem :)
Usuńrusz :3 pigment zielony fajny tez.
OdpowiedzUsuńKolory cieni i pigmentów są świetne! Bardzo podobają mi się kolorowe makijaże oczu i żałuję że tak bardzo mi nie pasują:( Za to mocno napigmentowanych pomadek u mnie dostatek hah;)
OdpowiedzUsuńRóże do policzków też super:)
to z pomadkami możemy sobie przybić piąteczkę :)))
Usuńa ja tam jestem zdania, że każdemu pasują i spokojne, i zwariowane makijaże oka - trzeba tylko znaleźć swój myk na nie :)
Linery są piękne!
OdpowiedzUsuńlinery i róże cudne <3 ale błysczzyk mi się nie podoba bo jest taki zwykły...
OdpowiedzUsuńhaha :D nie no, aż taki zwykły to on nie jest aaaaaaaaaaaaale masz rację - jak na mnie też dość spokojny :)
Usuńnie martw się :D jeszcze pokażę kilka konkretów do ust w niedługim czasie :)
eyelinery mają świetne kolory:)
OdpowiedzUsuńAle kusisz :D Podoba mi się ten błyszczyk, uwielbiam takie neonowe drobinki w błyszczykach :)
OdpowiedzUsuńNo i może wreszcie pokuszę się na róż z MAC bo jeszcze się takiego nie dorobiłam :P
no te drobinki dodają mu uroku :))
Usuńahhhhh nie masz różu MACowego? Biegusiem do salonu :D
Pink Pearl mam i jest cuuudny :) Mam jeszcze ochotę na Chartreuse Bouquet, Lily White ;) Może się skuszę :D
OdpowiedzUsuńpodobny do Pink Pearl jest cień Stars'N'Rockets :) tzn ta idea :)
Usuńpolecam, zwłaszcza Lily bo jest doś uniwersalnym kolorkiem :) takim do zużycia :)
Czasem trzeba odpocząć nawet od ukochanych ludzi czy rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobają mi się róż i pigmenty no i oko jak zwykle fajne - wiosenne.
Wpadł mi w oko błyszczyk. Te niebieskie drobiny dają świetny efekt na ustach, uwielbiam ich dodatek w błyszczykach!
OdpowiedzUsuń