Wiecie, że lubuję się w kosmetykach do ust i nie mogłam przegapić okazji aby zapolować na osławione już błyszczyki L'Oreala na Rossmannowej wyprzedaży. Zakupiłam dwie sztuki i trochę Wam o nich opowiem :) Jako pierwszy capnęłam oczywiście najciemniejszy odcień z gamy czyli Milady, po czym przy kolejnej okazji zdecydowałam się na spokojniejszą Romy, głównie pod wpływem tego posta Malowajki. Jednak ponownie przekonałam się, że moje usta są dość dziwne, i to co cudownie wygląda u kogoś, nie zawsze będzie takie oszałamiające u mnie... Ale po kolei ;)
Opakowanie jest przyjemne - lekkie, zgrabne i praktyczne. Widzimy kolor produktu przez okienko, wszystko jest poręczne i wygodne. Jest to dla mnie duży plus. Jeśli chodzi o aplikator - to znana i sprawdzona "łezka". Podobną mają Maybelline Super Stay 10h, Lancome Color Fever czy lakiery do ust YSL. Żadna z nich jednak nie jest całkowicie identyczna, choć mechanizm działania jest podobny. Nabiera ona idealną ilość produktu, żeby za jednym zamachem pokryć kolorem górną i dolną wargę. Łezka jest precyzyjna i mięciutka.
Sam błyszczyk jest bardzo dobrym produktem i z pewnością gdyby gama odcieni się powiększyła to zakupiłabym jeszcze jakiś ładny kolorek. Pierwsze co odnotowujemy po otwarciu to jego zapach. To sztuczna malina, ale sztuczna w dla mnie osobiście bardzo miły sposób :) No podoba mi się, po prostu :) Zapach utrzymuje się chwilę po nałożeniu produktu, ale po czasie znika, nie jest męczący. Trzeba się nim odrobinę namachać, aby zniwelować drobne smugi, które niestety aplikator zostawia. Jednak nie jest to wielki problem, ot, kilka więcej miźnięć niesamowicie przyjemnym aplikatorem. Błyszczyk utrzymuje się na ustach w błyszczącym stanie do pierwszego posiłku, po czym lekko ściera się połyskująca warstwa, ale nadal widać że na ustach mamy kolor oraz ochronną powłoczkę. Co dla mnie dość ważne - nie wysusza on ust, a wręcz bardzo dobrze je pielęgnuje. Nie odnotowałam suchych skórek, nieprzyjemnego uczucia ściągania, czy też zasychania warstwy produktu. Za to w przypadku ciemniejszego odcienia zauważyłam dość delikatne barwienie skóry warg, lekkie działanie a'la lip stain. Podejrzewam, że jaśniejszy działa podobnie, ale na moich ustach tego nie widać po prostu. Z pewnością będzie to zauważalne na ustach o lżejszej pigmentacji.
Sam błyszczyk jest bardzo dobrym produktem i z pewnością gdyby gama odcieni się powiększyła to zakupiłabym jeszcze jakiś ładny kolorek. Pierwsze co odnotowujemy po otwarciu to jego zapach. To sztuczna malina, ale sztuczna w dla mnie osobiście bardzo miły sposób :) No podoba mi się, po prostu :) Zapach utrzymuje się chwilę po nałożeniu produktu, ale po czasie znika, nie jest męczący. Trzeba się nim odrobinę namachać, aby zniwelować drobne smugi, które niestety aplikator zostawia. Jednak nie jest to wielki problem, ot, kilka więcej miźnięć niesamowicie przyjemnym aplikatorem. Błyszczyk utrzymuje się na ustach w błyszczącym stanie do pierwszego posiłku, po czym lekko ściera się połyskująca warstwa, ale nadal widać że na ustach mamy kolor oraz ochronną powłoczkę. Co dla mnie dość ważne - nie wysusza on ust, a wręcz bardzo dobrze je pielęgnuje. Nie odnotowałam suchych skórek, nieprzyjemnego uczucia ściągania, czy też zasychania warstwy produktu. Za to w przypadku ciemniejszego odcienia zauważyłam dość delikatne barwienie skóry warg, lekkie działanie a'la lip stain. Podejrzewam, że jaśniejszy działa podobnie, ale na moich ustach tego nie widać po prostu. Z pewnością będzie to zauważalne na ustach o lżejszej pigmentacji.
Obydwa kolory na swatchach skórnych prezentują się ślicznie. Milady to elegancki śliwkowy fiolet, nadający całemu makijażowi charakterek. Jest najciemniejszy i najbardziej konkretny z całej dostępnej w Polsce gamy, tak więc z automatu trafił do mojego Rossmannowego koszyka. Romy to jak już pisałam zakup pod wpływem impulsu, zakup z którego jestem zadowolona bo w końcu jakiś delikatny odcień też warto mieć w swej kolekcji ale... no właśnie. Na moich dosyć napigmentowanych ustach ten kolor jest prawie niewidoczny...
Przejdźmy zatem do prezentacji. Na pierwszy ogień rzucam odcień Romy. Lekko kolor moich ust i nadaje im subtelny połysk.
Milady natomiast jest wyrazista i bardzo mi się w niej to podoba. W jej przypadku nałożenie wymaga trochę wprawy, ale można to spokojnie wyćwiczyć :)
Oceniam te produkty dosyć wysoko, także między innymi za stosunek jakości do ceny, że o cenie promocyjnej w ogóle nie wspomnę. Za 37zł (bez promocji) otrzymujemy coś co można nazwać tańszym odpowiednikiem lakieru do ust YSL. Nie jest to dokładnie ten sam produkt, błyszczyk YSL ma kilka cech, których w Shine Caresse nie znajdziemy, takich jak lepsza gama kolorystyczna, konkretniejsza pigmentacja, brak jakiegokolwiek smużenia i wydaje mi się lepszą trwałość. Natomiast nie żałuję zakupu Shine Caresse, bo dla mnie są ogólnie bardzo dobrym kosmetykiem za niezbyt wygórowaną cenę.
Co o nich sądzicie? A może jest jeszcze jakiś produkt, do którego można by je przyrównać?
P.S. Czuwajcie :) za kilka dni mój blog obchodzić będzie swoje trzecie urodzinki i z tej okazji planuję zorganizować (w moim mniemaniu) fantastyczne rozdanie :))) aż mi się mordka sama cieszy! Ale Ciiiiiiiiiii :) to będzie niespodzianka!
Oceniam te produkty dosyć wysoko, także między innymi za stosunek jakości do ceny, że o cenie promocyjnej w ogóle nie wspomnę. Za 37zł (bez promocji) otrzymujemy coś co można nazwać tańszym odpowiednikiem lakieru do ust YSL. Nie jest to dokładnie ten sam produkt, błyszczyk YSL ma kilka cech, których w Shine Caresse nie znajdziemy, takich jak lepsza gama kolorystyczna, konkretniejsza pigmentacja, brak jakiegokolwiek smużenia i wydaje mi się lepszą trwałość. Natomiast nie żałuję zakupu Shine Caresse, bo dla mnie są ogólnie bardzo dobrym kosmetykiem za niezbyt wygórowaną cenę.
Co o nich sądzicie? A może jest jeszcze jakiś produkt, do którego można by je przyrównać?
P.S. Czuwajcie :) za kilka dni mój blog obchodzić będzie swoje trzecie urodzinki i z tej okazji planuję zorganizować (w moim mniemaniu) fantastyczne rozdanie :))) aż mi się mordka sama cieszy! Ale Ciiiiiiiiiii :) to będzie niespodzianka!

Wiele dobrego już o nich słyszałam musze sie w koncu skusić i wypróbować:)
OdpowiedzUsuńpolecam bo sądzę, że są naprawdę ciekawe :) warto wypróbować choć jeden kolor :)
UsuńMam (ale zachowawczy kolor Lolita) i uwielbiam. Wyjątkowo udał się L'orealowi ten produkt :). Milady jest piękny, taki twój :)
OdpowiedzUsuńdokładnie. i dokładnie ;)
UsuńLolita to ta najjaśniejsza? no sądzę, że warto w niego zainwestować, ale ale, odkryłam dzisiaj bombowe kreeeeeeeeedki dżambo do uuuuuust :))
Romy jest moją ulubioną :) Chciałabym jeszcze, ale nie mogę się zdecydować który kolor :)
OdpowiedzUsuńnooo przecież nie ma ich znowu tak wiele :))
UsuńA ja się w końcu nie zdecydwaałam i żałuję.
OdpowiedzUsuńNa Twoich ustach obydwa kolory wyglądają obłędnie :):)
wróżąc po sukcesie tych Rossmannowych przecen to będziesz jeszcze miała okazję :)
Usuńno, no...podoba mi sie Romy choć wolałabym nieco bardziej wyrazisty efekt ;)
OdpowiedzUsuńno właśnie, ona prawie się wydaje przjrzysta na ustach... :) nie powiem, fajnie, bo nie mam wiele takich mazideł :)
UsuńJeden i drugi kolor bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńcieszę się i polecam :)
UsuńTeż zakupiłam tylko ,że 403 Marilyn :-)
OdpowiedzUsuńzastanawiam się... czemu Ty nie masz bloga??? :D :P aż mnie kusi żeby napisać "pokazuj Marylin!" :*
Usuńo! Ten drugi kolorek jest jak najbardziej "mój". :)
OdpowiedzUsuńto polecam :)
Usuńoba wyglądają na Twoich ustach bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę :) czyli, że trafiłam dobrze!:)
UsuńMiałam lolitę i zmieniała kolor na moich ustach :/ niestety nie polubiłam tego produktu.
OdpowiedzUsuńŚliczne kolory. :)
OdpowiedzUsuńRomy jest cudowny! Taki neutral w sam raz dla mnie.
OdpowiedzUsuńPierwszy kolorek podoba mi się i to bardzo!
OdpowiedzUsuńMam dwa i baardzo polubiłam :)
OdpowiedzUsuńTen drugi jest śliczny;)
OdpowiedzUsuńW drugim kolorze Twoje usta wyglądają wyjątkowo :)
OdpowiedzUsuńTen jaśniejszy bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńRomy wygląda cudnie. Nie umiem przekonać się do ostrzejszych kolorów na ustach.
OdpowiedzUsuńopakowania, kolorki i aplikator, pod każdym względem jestem na TAK :)
OdpowiedzUsuńten ciemniejszy pięknie wygląda na ustach:)
OdpowiedzUsuńpierwszy kolorek jest subtelniejszy ;D
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Milady!:)
OdpowiedzUsuńMam dwa inne kolory i uwielbiam!
OdpowiedzUsuńKurczę jaki masz piękny kształt ust! taki jak mi się podoba ^^
OdpowiedzUsuńUsta faktycznie przepiękne- naprawdę godne uwagi:) ech, gdybym była facetem odbiłabym Cię mężowi dla nawet samych tylko ust;)
OdpowiedzUsuńMam pomadki z tej serii i chec na te blyszczyki rowniez, czekam na jakas fajna oferte w boots/superdrug...
OdpowiedzUsuńTen jaśniejszy kolor mi sie podoba, jest taki delikatny. Natomiast tego śliwkowego bym nie nosiła raczej. Chyba zle bym sie w takich ciemniejszych ustach czuła :)
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się nad zakupem podczas szalejących wyprzedaży, ale ten kosmetyk ma bardzo różne opinie... od takich jak twoja, po totalny zjazd produktu. co do gamy kolorystycznej to dla mnie idealny kolorek jest - oczywiście romy :) chociaż milady na twoich ustach wygląda przepięknie! ja takich ciemnych kolorów nie noszę, bo dziwnie się w nich czuję.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Śliwka super! i pięknie zaaplikowana, jak z katalogu ;) ja jestem błyszczykowa dziewczyna, więc kuszą mnie takie obrazki jak nie wiem :)
OdpowiedzUsuńPiękne usta!!! :)
OdpowiedzUsuńmam i lubię ;) jedynie zapach nie ciekawy
OdpowiedzUsuńbład! na poczatku czułam alkohol , ale teraz jest cudowny zapach malinowej mamby ;)
Usuń