Jak wiadomo, jestem wielką fanką kosmetyków tej marki. Będąc jakiś czas temu w Warszawie udało mi się w końcu po tylu miesiącach zawitać do salonu (w zasadzie salonów bo byłam w obu) Bath & Body Works i nawąchać, naoglądać no i obkupić... Miałam sporo czasu na przetestowanie balsamu Cinnamint Supreme 2x. Chciałam Wam dzisiaj o nim opowiedzieć.
Kilka słów ogólnie o produktach do ust BBW. Mamy do dyspozycji dwie serie. Pierwsza jest produkowana przez C.O. Bigelow, markę o aptecznych korzeniach sięgających 1838 roku. Skład nie jest może w 100% naturalny, ale zawiera sporo wyciągów i olejków. Ma za zadanie pielęgnować usta, według producenta są to produkty unisex. Druga seria, Liplicious, to typowe błyszczyki, nadające wysoki połysk i delikatny kolor, a także nawilżające delikatną skórę ust. W Stanach występują w dwóch wersjach: tubkowych oraz z aplikatorem, w różnych wersjach zapachowych. Tak w telegraficznym skrócie :)
Mój balsam pochodzi z serii produkowanej przez C.O. Bigelow. Jako hardkorowa fanka cynamonu w każdej jednej możliwej postaci, skusiłam się oczywiście na miętę w wersji cynamonowej (w sumie jest tych wersji aż 6). Dla mnie Cinnamint Supreme to odkrycie roku, może nawet dekady. Przyczyn jest wiele!
Już w samym zapachu jestem się w stanie zakochać. Jeśli ktoś z Was lubi i miał okazje żuć cynamonowe gumy Big Red to mniej więcej będzie miał pojęcie z czym się je Cinnamint Supreme. Dla mnie jest to mistrzostwo, choć oczywiście podejrzewam, że nie każdemu taka wersja przypadnie do gustu :)
Co więcej, ten balsam ma smak!!! Co jest poniekąd niebezpieczne, bo strasznie lubię zlizywać go z ust po aplikacji, om nom nom :D Do tego odnoszę wrażenie, że rzeczywiście odświeża lekko oddech, przez jego miętowy aromat, zastanawiam się jak sobie z tym radzą te naprawdę miętowe miętowe wersje.
Przede wszystkim jednak, rewelacyjnie pielęgnuje usta. Są po nim miękkie, nawilżone, odżywione. Nie daje on koloru a jedynie ładny błysk, wypełniając je optycznie. Nawet kiedy się zje, nadal pozostaje to wrażenie ochronnej warstwy na powierzchni warg, takiego jakby filmu, który ochrania je przed działaniem czynników zewnętrznych.
Efekt na ustach jest bardzo subtelny. Balsam nie ma koloru, jest bezbarwny, bezdrobinkowy.
Gorąco zachęcam do poniuchania balsamów z tej serii - z pewnością któraś wersja miętki przypadnie Wam do gustu. A ja za jakiś czas opowiem Wam co nieco o moich najnowszych nabytkach. Bo pokusiłam się ostatnio na dwa kolejne balsamy BBW tym razem w wydaniu Liplicious.
P.S. Normalnie kosztują te błyszczyki 25zł, ale często są na nie promocje, i tak np te Liplicious były kupione po około 16zł/sztuka.
Mój balsam pochodzi z serii produkowanej przez C.O. Bigelow. Jako hardkorowa fanka cynamonu w każdej jednej możliwej postaci, skusiłam się oczywiście na miętę w wersji cynamonowej (w sumie jest tych wersji aż 6). Dla mnie Cinnamint Supreme to odkrycie roku, może nawet dekady. Przyczyn jest wiele!
Już w samym zapachu jestem się w stanie zakochać. Jeśli ktoś z Was lubi i miał okazje żuć cynamonowe gumy Big Red to mniej więcej będzie miał pojęcie z czym się je Cinnamint Supreme. Dla mnie jest to mistrzostwo, choć oczywiście podejrzewam, że nie każdemu taka wersja przypadnie do gustu :)
Co więcej, ten balsam ma smak!!! Co jest poniekąd niebezpieczne, bo strasznie lubię zlizywać go z ust po aplikacji, om nom nom :D Do tego odnoszę wrażenie, że rzeczywiście odświeża lekko oddech, przez jego miętowy aromat, zastanawiam się jak sobie z tym radzą te naprawdę miętowe miętowe wersje.
Przede wszystkim jednak, rewelacyjnie pielęgnuje usta. Są po nim miękkie, nawilżone, odżywione. Nie daje on koloru a jedynie ładny błysk, wypełniając je optycznie. Nawet kiedy się zje, nadal pozostaje to wrażenie ochronnej warstwy na powierzchni warg, takiego jakby filmu, który ochrania je przed działaniem czynników zewnętrznych.
Efekt na ustach jest bardzo subtelny. Balsam nie ma koloru, jest bezbarwny, bezdrobinkowy.
Gorąco zachęcam do poniuchania balsamów z tej serii - z pewnością któraś wersja miętki przypadnie Wam do gustu. A ja za jakiś czas opowiem Wam co nieco o moich najnowszych nabytkach. Bo pokusiłam się ostatnio na dwa kolejne balsamy BBW tym razem w wydaniu Liplicious.
P.S. Normalnie kosztują te błyszczyki 25zł, ale często są na nie promocje, i tak np te Liplicious były kupione po około 16zł/sztuka.
You all know I love BBW and their products. Some time ago I managed to finally visit the stores and get a few things. Among them, was this Cinnamint Supreme 2X lip balm. You can see all the lip products BBW has to offer HERE. To tell you the truth, Cinnamint Supreme is love at first sight. Or, I should rather say, first sniff. I am a sucker for cinnamon, probably my favorite spice. And the scent and taste!!! of this product is amazing! Like the Big Red chewing gum! I just can't stop licking it off my lips right after the application :D om nom nom :) This balm is also very nourishing and moisturizing, it leaves a sort of a film so that even when the initial glossy layer disappears, the lips still feel protected. It has no color, no glitter, shimmer, just a clear lip balm. And I already got two more, this time from the Liplicious series to check if they are just as nice :)

Właściwości tego balsamu wyglądają obiecująco. Cenię sobie produkty, które powlekają usta trwałą warstwą ochronną. Jednak obawiam się, że mięta mogłaby nie przypaść do gustu moim ustom;) Może seria Liplicious okaże się wolna od tego składnika;)
OdpowiedzUsuńw liplicious mięty nie uświadczysz.
Usuńz tym, że to nie jest taka mięta, która szczypie w usta, nie odnotowałam efektu mrowienia. zresztą, to akurat sprawy bardzo indywidualne :) więc warto wypróbować :)
Mam jeszcze resztkę cynamonowego Juicy Tubes, uwielbiam go wąchać :D Chętnie wypróbuję i ten! ;)
OdpowiedzUsuńo też go lubiłam! <3
Usuńcynamonu nie cierpię, więc ta wersja nie dla mnie.. ale skoro taki on fajny, to może skuszę się niedługo jak będę na inną wersję smakową :)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo jak Marta :) Cynamon jest dla mnie najgorszą przyprawą ever ;)
UsuńMarta - są też waniliowe, miętowe itp. każdy znajdzie coś dla siebie :)
Usuńdla mnie zdecydowanie taką przyprawą jest kminek, wszystko co korzenne kocham nad życie :)
O! Kuszą mnie, kuszą :)
OdpowiedzUsuńCynamon bardzo lubię, więc Twoja wersja zdecydowanie mnie przekonuje najmocniej :)
OdpowiedzUsuńWiem, że już to pisałam, ale te Twoje usta są takie śliczne, pełne hmm <3
Bużka :)
Gośka - dzięki :))
Usuńaj może niedługo BBW w Poznaniu będzie <3 mam nadzieję!
bbw i mac w Poznaniu - będzie moc :)
Usuńbędzie moc, oj będzie :))) już się doczekać nie mogę :)
UsuńJeśli dobrze smakuje, to nie jest dla mnie, bo pewnie bym go zjadła. :)
OdpowiedzUsuńFajnie się prezentują te błyszczyki, mimo wszystko jestem zakochana w Beneficie w tubce:)
OdpowiedzUsuńooo benefotowe tubki też są spoko :)
UsuńO rany....pamiętam te gumy cynamonowe :-) Fajne wspomnienia z dzieciństwa, a jeśli są jeszcze skondensowane w tubce kosmetyku to tym bardziej warto zakupić :-)
OdpowiedzUsuńz Niemiec przyjeżdżały :)) ciekawe czy je u nas można spotkać :)
Usuńdaje bardzo delikatny, suptelny efekt na ustach. ja ostatnio wybieram pomadki. ładny kolor
OdpowiedzUsuńŻanetko, on jest bezbarwny :)
Usuńmam dość mocno napigmentowane usta... :)
lubię taki efekt, zapach cynamonu także ;)
OdpowiedzUsuńciekawią mnie te nowe cudeńka ... ;)
nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że mazidła do ust z cynamonem powinny powiększać usta... Powiększa? :P
OdpowiedzUsuńco Ty :)
Usuńjak już, to optycznie :) są równe, wygładzone, więc optycznie pełniejsze, ale to nie jest taki efekt w stylu piekące puchnące usta :))
czyli moje skojarzenie to ściema :(
Usuńe może akurat w tym błyszczyku :)
Usuńnie wiem czy w ogóle tak jest :)
Lubię takie subtelne efekty, ale najczęściej kupując delikatny kolor, w rzeczywistości okazuję się o wiele mocniejszy... :)
OdpowiedzUsuńten jest bezbarwny więc nie ma się czego obawiać :)
UsuńNa ustach wygląda pięknie, ale ten zapach... Chyba by mnie męczył po pewnym czasie;)
OdpowiedzUsuńon nie utrzymuje się zbyt długo (dla mnie - niestety), więc męczyć nie powinien :)
UsuńUwielbiam Big Red, więc błyszczyk też bym na pewno polubiła:) Byłam wczoraj w BBW, ale jakoś mazidła do ust nie rzuciły mi się w oczy:/ Chociaż może to i lepiej dla mojego portfela ;)
OdpowiedzUsuńpoczekaj poczekaj, jeszcze trochę i portfel będzie kwiczał :)
Usuńkiedyż to mają otworzyć tę przydworcową galerię? na jesieni? :))))
Tyle ostatnio przeczytałam postów na temat róznych błyszczyków, że już nie wiem na który się zdecydowac...niestety całego sklepu nie wykupię;)
OdpowiedzUsuńto wszystko zależy od tego, czego od błyszczyku oczekujesz :)
Usuńna ustach wygląda spoko :) ja ostatnio nie mam szczęścia do błyszczyków ;c
OdpowiedzUsuńo a to dlaczego? :)
UsuńMnie uwiodła mięta, ale ta klasyczna :)
OdpowiedzUsuń