Na samym początku z tej kolekcji spodobał mi się jedynie jeden nowy pigment Aurora, róż Azalea Blossom i szminka Red Dwarf. Jednak, jak to zwykle bywa, po osobistym zmacaniu kolekcji skusiłam się na jeszcze kilka produktów i w konsekwencji wyszłam z salonu z takim oto zestawem:
Initially, I'd only planned to buy the new pigment in Aurora, the Azalea Blossom blush ombre and Red Dwarf lipstick. However, as usually, having seen the whole collection in person I ended up buying a bit more. I left the store with a set of goodies:
O kolekcji słów kilka. Pomyślana z pewnością z myślą o nadchodzącej wiośnie, ma w sobie zdecydowanie sporo akcentów jesienno-zimowych. Spokojna tonacja pigmentów, nasycone dość ciemne barwy szminek czy wreszcie szarobura czwórka cieni z wiosennym nastrojem mają, dla mnie przynajmniej, niewiele wspólnego. Zadziwiającym jest, że obok takich produktów mamy kilka pastelowych odcieni - chłodny fiołkowo-różowy róż, miętowy lakier do paznokci, delikatne jaśniutkie błyszczyki... Można by rzec że to taka kosmetyczna przejściówka.
A few words about the collection. Though it is practically a spring collection, it has definitely at least a few fall-winter features. The toned down pigments, the sultry and dark lipsticks and the disturbingly grey and kind of depressing eyeshadow quad - all have little to do with spring, in my opinion. What is surprising is that apart from all those gloomy shades you'll find quite a few spring-appropriate light pastels like the light pinky-violet blush, minty nail polish or sheer pastel lipglosses... You might say that this collection is a sort of transition between the dull winter and the anticipated spring.
Zacznijmy więc od pigmentów. Planowałam jedynie Aurorę, która już po samym opisie bardzo przypadła mi do gustu ;) Zaróżowiony taupe - brzmi ciekawie :) Ten kolor jest piękny - delikatny ale ożywiający każdy makijaż, subtelny, tę różowość rzeczywiście w nim widać. Nowym pigmakiem w tej kolekcji jest też Nebula - według opisu na MACowej stronie "ciemny lekko szary brąz z perłowym wykończeniem". Na swatchach tego nie widać, ale w rzeczywistości ten odcień ma w sobie coś z burgundu, może chłodnego ciemnego fioletu? Jest to jedynie kapka, odrobina a jednak czasem w dobrym oświetleniu (o które ostatnio bardzo trudno) daje o sobie znać... Trudno to jednoznacznie określić. :) Circa Plum to odcień wypuszczony na rynek już któryś raz - pojawił się już między innymi w kolekcjach: A Rose Romance i Colour Forms. To lekko przydymiony błyszczący fiolet. Mam go w wersji prasowanej oraz sporej odsypki i doszłam do wniosku, że pora na słoiczek. ;)
Let's begin with the pigments. I only planned Aurora, I've loved it since I read the first descriptions. :) Pinked taupe - how cool is that? :) The color is amazing - soft and yet very refreshing, every makeup will benefit from this shade. You can really see this pinkness in it. Another new shade created for this collection is Nebula - according to MAC official website "a dark greyed brown with pearl". You can barely see it in the swatches but in reality this one has just a hint of burgundy or cool purple, hard to say really. It's only visible in some specific lighting. :) Circa Plum is a repromoted shade - it has already appeared in A Rose Romance and Colour Forms collections. It's a smoky dirty lavender with beautiful sparkles. I already own a small sample of this color as well as a pressed version of it and I finally decided to get a full jar of it.
Circa Plum, Aurora, Nebula
Aurora, Circa Plum, Nebula
Azalea Blossom to produkt, nad którym długo się zastanawiałam. Posiadam w swoim zbiorku już jeden Blush Ombre i mam co do niego mieszane uczucia. Używam, i to całkiem często ale do łatwych w obsłudze nie należy. Jest dość twardy i bardzo delikatnie napigmentowany, dlatego aby uzyskać widoczny efekt trzeba się trochę namachać ;) za to jest śliczny w pudełeczku i piękny na polikach. W końcu po paluchowej interwencji zdecydowałam się na kupno tej znacznie chłodniejszej niż Ripe Peach wersji. Azalea ma zdecydowanie fajniejszą formułę - jest delikatnie satynowa, nie daje matowego wykończenia, i mam wrażenie że jest ciut bardziej miękka (ale tylko ciut) od swojej brzoskwiniowej siostry. Na moich polikach pięknie się ociepla i nie jest taka całkiem zimna. Nie żałuję zakupu :)
Azalea Blossom is a product I've been wondering about for quite a while. I already own one Blush Ombre and I am kind of have mixed feelings about it. I use it, quite often, but it's not the easiest blush to work with. It is rather hard and the pigmentation isn't outstanding so you need at least a few thin layers for it to look good But it does look good on the cheeks and in the pan :)) After finger swatching this new blush I decided to purchase it. Azalea has a much more user-friendly formula - it has a satin finish, no matte here, and I have a feeling that it is just a tad softer than it's peachy sister. On my cheeks it gets a little warmer, not so cool anymore. I'm glad I bought it. :)
efekt obu odcieni zmieszanych razem, część liliowa, część różowa
both shades mixed together, the lilac part, the pink part
Szminki Pro Longwear Lipcreme pojawiły się w MACowej ofercie już jakiś czas temu. Nie kupiłam jak dotąd żadnej bo jakoś kolory nie były wyjątkowe a nowa trwała formuła szminek niekoniecznie wydawała mi się komfortowa. Przy okazji wejścia tej kolekcji sytuacja uległa zmianie gdyż od razu spodobał mi się odcień Red Dwarf. Postanowiłam zatem dać jej szansę i poużywać trochę, aby sprawdzić jak to z nią jest. I już wiem. Cieszę się z zakupu bo kolor jest naprawdę twarzowy a szminka trwała. Ust mi nie zmasakrowała - a uwierzcie mi, z tym akurat jestem ostrożna. Kilka razy w swoim życiu robiłam podejście do Lipfinity Max Factora i jakkolwiek długo by się one nie trzymały, ja wytrzymywałam z nimi najwyżej pół godziny. To uczucie ściągania było nie do zniesienia... Nawet mimo balsamu dołączanego do zestawu. Tutaj jest inaczej. Faktycznie, szminka zasycha na ustach ale uczucie delikatnego ściągania mamy tylko przez chwilkę a potem wszystko wraca do normy. W stanie nienaruszonym wytrzymała u mnie na ustach około 3godzin - w tym kawa i drobny posiłek. Po tym czasie delikatnie się zjadła, równo, bez prześwitów, zostawiając nadal delikatną warstwę koloru. Myślę, ze rozejrzę się przy najbliższej okazji za jakimś innym fajnym kolorkiem z tej serii :)
The Pro Longwear Lipcremes have joined the MAC permanent line a while ago. I haven't got a single one, since the colors were not extraordinary and I thought that the new formula wouldn't be comfortable. With this collection things are a bit different - I immediately fell in love with Red Dwarf's shade. I felt like I had to give it a chance. And now I know - I like the shade very much, it's very flattering and the wearing time is very decent. No harm done to my lips either - and believe me I do care a lot about the condition of my lips. I have tested out Max Factor's Lipfinity lipstick and I couldn't wear it for more than half an hour. This drying was unbearable, even with the lip balm from the set. It's way different here. True, the lipstick does feel a little dry on the lips at first but after a short while this uncomfortable feeling disappears. It lasted on me for about 3 hours, untouched and it survived a meal and a cup of coffee. After that time it wore off just a little, but it was still there - an even layer, no patches - just a hint of color. I think I'm going to look at the Pro Longwear lipcremes more closely with my next visit to the MAC store.
Red Dwarf w cieniu / Red Dwarf in the shade
Red Dwarf w słońcu / Red Dwarf in the sunlight
Niektórrzy porównują Dwarfa do szminki mattene Deliciously Forbidden. Z ciekawości przyrównałam te dwa kolory: moim zdaniem nie są podobne do siebie, sami zobaczcie.
Red Dwarf vs. Deliciously Forbidden
Na Cremesheena w odcieniu Narcissus patrzyłam z ciekawością od samego początku. Bałam się, że może być za chłodny, ale okazało się, że podobnie jak róż na mnie fajnie się ociepla. Nie wiem co ja mam z tymi chłodnymi odcieniami :) Tak czy inaczej - Narcissus to piękny fiolecik o bardzo solidnej jak na Cremesheeny pigmentacji. Nie jest to z pewnością najtrwalszy z błyszczyków, jakie posiadam, zwykłe MACowe lipglassy są dużo trwalsze. Natomiast bardzo lubię kiedy błyszczyk fajnie pielęgnuje usta i ten to robi.
I've been curious about Narcissus Cremesheen since the first photos of this collection appeared online. I was a little afraid it might be too cool for my skintone. Luckily, just like Azalea Blossom, this lipgloss gets a bit warmer on me. I don't know how this is happening... :) Anyway, Narcissus is a cute lilac lipgloss with a very nice pigmentation, for a Cremesheen. It's probably not the most long lasting lipgloss I own, the regular MAC lipglasses last way longer. But I do like it for the fact that it moisturizes my lips.
Quad tym razem nie zagościł w moim koszyku... Ostatnio zbyt dużo było paletek burych i stonowanych. W związku z tym czekam w końcu na kolorowe, wesołe czwóreczki i wieść niesie po Internecie, że wkrótce MAC wypuści kolekcję która ma wielkie szanse zaspokoić mój głód kolorów... Kolekcja Shop Shop Shop / Cook Cook Cook na blogu Musings of a Muse... Podobno mają te cuda zawitać i do nas :))) Portfelu - szykuj się! hahaha :)
This time, the quad did not jump into my shopping bag... I feel like there have been enough sad toned down quads lately. Time for some colorful fun shadows and rumor has it MAC is soon to issue a collection that will probably make my heart beat faster... I'm talking about the Shop Shop Shop / Cook Cook Cook collection introduced on the Musings of a Muse blog... I hear they are supposed to be in my country as well :)) Hey, you poor wallet of mine, get ready to get empty ;) hahaha..
Dorzucam dwa makijaże, bardzo podobne do siebie bo wykonane w zasadzie na tej samej zasadzie. Aurora na całą powiekę, na zewnętrzny kącik Nebula i wszystko zmieszane Circa Plum. Na pierwszej focie, z lampą, jest fioletowa kreska, na kolejnych już czarne... A na ostatnim - róż Azalea Blossom na polikach. I chyyyba o ile dobrze pamiętam użyłam pod łukiem brwiowym jakiegoś jasnego cienia z theBalmu na tym ostatnim zdjęciu.
Here are my two makeups, very similar - the same application of pigments on my lids. It ia Aurora on the whole lid, Nebula in the outer corner and all blended with Circa Plum. In the look from the first photo I used a purple eyeliner, in the rest it's all black. The last picture shows the Azalea Blossom blush on my cheeks. And, as far as I remember correctly, I used some theBalm shadow under my browbone in that final look.

Świetne zakupy :) Pigmenty śliczne, ale ja nie jestem do nich przekonana, wolę cienie prasowane. Wzięłam za to quada i uwielbiam go, ale on pasuje tylko do chłodnych typów, jest taki bury, przydymiony :) ale zgadzam się z Tobą, że do wiosennych on na pewno nie należy. Żałuję, że nie kupiłam Red Dwarf, teraz nie ma jej już nigdzie, a z błyszczyka tez jestem baaardzo zadowolona. Nad Azaleą cały czas myślę :) i nie mogę się zdecydować :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mam żadnego pigmentu z Maca, chyba muszę nadrobić zaległości;)
OdpowiedzUsuńTen róż jest taki cieniowany?
OdpowiedzUsuńWyznania Kosmetykoholiczki: Ja od pigmentów zaczynałam moją MACową przygodę także mam do nich wielki sentyment. Prawda, prasowańce MACa są super, moja kolekcja nadal się o nie rozrasta... ale pigmaki też mają swój urok - dają piękny połysk i głębię. warto na nie zerknąć :)
OdpowiedzUsuńMagda60005: na wizażu na MACowym wątku często są rozbierane słoiczki, za 30zł 1/3 słoika starczy za świat :) a zawsze cena mniej boli :)
siulko: tak :) Blush Ombre są cieniowane, także na upartego mamy dwa róże w jednym :)) w zasadzie trzy bo jak się zmiesza oba odcienie to też wychodzi co innego :))
piękna ta kolekcja a już róż Ombre to mistrzostwo
OdpowiedzUsuńW W-wie Red Dwarf rozeszła się w ciągu 4 pierwszych dni, ale załapałam :)To moja pierwsza szminka Pro Longwear i jestem zakochana w jakości i trwałości. Wczoraj dodałam do niej Lip Gloss Bobbi Brown i wyglądała nieziemsko.
OdpowiedzUsuńJakbyś chciała kiedyś w przypływie szaleństwa rozebrac te pigmenty - daj znac ;)
Obsession: fajne są te Ombre, ogólnie fajny pomysł na róż. Azalea ma do tego fajny kolorek całkiem :)
OdpowiedzUsuńkrzykla: no niestety, są takie produkty które na bank rozejdą się od razu... :) u mnie pamiętam jak raz wypróbowałam Pro Longweary to nie sprawdziły się właśnie z błyszczykiem - niespodziewanie szybko zniknęło to połączenie z ust...
co do rozbiórki - zwykle rozbieram ale co do tych trzech nie jestem pewna czy chcę :D hehe
eh, z każdym kolejnym swatchem mam coraz większą ochotę na pigmenty z Daphne, a miałam w tym roku oszczędzać...
OdpowiedzUsuńSuper zakupy :)
Wszystko piękne, ale róż i szminka są najlepsze! Cuuuuda! Super zakupy :D
OdpowiedzUsuńA ja wrecz przeciwnie, jestem bardzo rozczarowana, nie tyle jakoscia czy pigmentacja, a pomyslem na kolekcje i paleta barw.
OdpowiedzUsuńPo Daphne mozna bylo spodziewac sie czegos hmmm.. nie lubie tego slowa, ale jednak - wystrzalowego.
I tu sie zawiodlam . . .
oj na pigmenty chyba się skuszę :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Calliope - są bardzo dobrej jakości... stęskniłam się za takimi :)
OdpowiedzUsuńGray: dziękuję :)) też mi się podobają :)
pearls and myths: w końcu opinia kogoś kto jest w modę wkręcony bo ja się za bardzo na tym nie znam, zwykle słyszę o tych projektantach czy ikonach dopiero przy okazji wyjścia kolekcji. Z tego co zdążyłam poprzeglądać Daphne to to rzeczywiście konkretna babka a kolekcja w kolorystyce jest lekko zachowawcza... Załuję, że nie weszła u nas limitowanka Iris Apfel :/ Ale zgadzam się, jeśli ktoś się spodziewał wystrzałowości to miał wszelkie prawo się zawieść ;/
MoodHomme: :) koniecznie!
Azalea....ach nadal się do niej ślinię.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą niezły timing-ja właśnie też dziś wrzuciłam mój Endless Night :)
Burn- haha no widzisz jak się zgrałyśmy! Piękny jest ten lakieros Twój :))
OdpowiedzUsuńAzalea i pomadki... <3
OdpowiedzUsuń